3
1.11.2012, 17:07Lektura na 4 minuty

Iron Sky: Invasion ? wrażenia z pokazu

O Iron Sky, kosmicznym symulatorze rodem z Krakowa, pisaliśmy już kilkakrotnie. Nie minęło pół roku od gamescomowej zapowiedzi, a małopolskie statki są niemal gotowe do startu. Czy fani Wing Commandera rzeczywiście powinni nastawiać się na odlot? Sprawdzał Papkin.


CD-Action

Odpowiedzi podjął się Mirosław Dymek, który zaprosił dziennikarzy na przedpremierowy pokaz. Sam pomysł na grę narodził się ponoć w sali kinowej, z której prezes Reality Pump wyszedł urzeczony dowcipem filmowego Iron Sky'a. Efektem współpracy z fińskimi twórcami są liczne pomosty pomiędzy grą, a obrazem – na potrzeby tytułu zarejestrowano 125 cutscenek, w których udział wzięli aktorzy znani z wielkiego ekranu (z wyłączeniem zapracowanego Udo Kiera, ale z fenomenalną Stephanie Paul w roli Madamee President). Fabuła zgrabnie łata luki w filmowym scenariuszu, a kolejnym ukłonem w kierunku kinomanów jest zaczerpnięty z pierwowzoru soundtrack. 

Dark Side of the Moon
Nasz cel jest prosty. Wobec inwazji Nazistów (którzy zasiedlili księżyc po porażce w 45) staramy się zorganizować Ziemi przyzwoitą obronę. Zadanie nie jest łatwe nie tylko ze względu na klasę niemieckich pilotów, ale i specyfikę ich floty. Po ciemnej stronie księżyca cumują tak oryginalne wehikuły, jak gigantyczne zeppeliny (ciągnące za sobą niemniej gigantyczne meteoryty), czy latające spodki. Na szczęście w walce z najeźdźcą nie jesteśmy bezbronni. Do dyspozycji graczy oddano kilka zapożyczonych z filmu statków. wśród których znajdują się zarówno koreański Xerg (dobrze czytacie, Korea nawet swój program kosmiczny opiera na Starcrafcie), czy amerykański USS George W. Bush (równie toporny, jak jego republikański imiennik). Całość podano z wyczuwalnym przymrużeniem oka, a gra potrafi nie tylko wciągnąć, ale i rozśmieszyć.

Za znajdowane w kosmosie minerały (i złom pozostały ze zdezelowanych myśliwców) możemy wykupić w bazie stosowne ulepszenia. To zresztą niejedyny sposób zarobkowania. Scenarzyści umieścili nas na styku wojny z wielką polityką, a wielu światowych przywódców chętnie sypnie groszem, gdy wykonamy dla nich zadania poboczne. Nagrodą może być przy tym nie tylko gotówka, ale i rzadkie części, czy nowe myśliwce. Wyjątkowo skąpa jest jedynie wspomniana już Madamme President (swoją drogą - genialna satyra na polityczną karierę Sarah Palin), która wszystkie środki przeznacza na kampanię wyborczą.

Gwiezdna wojna nigdy się nie zmienia
Po właściwej prezentacji zasiedliśmy przed stanowiskami z praktycznie gotową grą. Sama rozgrywka szczodrze wygarnia z gatunkowego skarbca, który napełniły takie klasyki jak X-Wing, czy Wing Commander. Lwią jej część spędzamy za sterami statku (dostępny jest zarówno widok z zewnątrz, jak i z kokpitu) przerabiając Nazistów na sznycle, eskortując sojusznicze okręty w bezpieczne miejsce, czy broniąc baz przed atakiem nieprzyjaciela. Zdarzają się również misje mniej szablonowe, jak chociażby zlecenie na propagandowy film, którym pani prezydent chce przekonać do siebie wyborców.

Manewrowanie okrętem nastręcza początkowo pewnych trudności (zwłaszcza osobom, które o Tie-Fighterze jedynie czytały), ale na szczęście do gry dołączono rozbudowany samouczek. Nasz statek opisany jest czterema wskaźnikami, określającymi solidność jego konstrukcji, siłę tarczy, moc silników i zapas dopalacza. Nic nie stoi przy tym na przeszkodzie, by przerzucić część energii z jednego podzespołu na inny. Nadaje to grze przyjemnego, strategicznego posmaku.

Pars pro toto
To zresztą niejedyna okazja do zabawy w stratega. W każdym momencie możemy przejść na mapę galaktyki, na poziomie której nie tylko uskuteczniamy szybkie podróże (statek wchodzi wówczas w nadprzestrzeń), ale też spokojnie planujemy uderzenia i odwety, czy nawet ruszamy na pomoc osłabionym oddziałom. Niestety – nasza rola kończy się na podnoszeniu morale sojuszników. Szkoda, bo możliwość wydawania im prostych poleceń na pewno ubarwiłaby rozgrywkę.

I bez tego jednak bitwy potrafią wywołać rumieniec na twarzy. Zwłaszcza, że miłośnicy golonki są niezgorzej zorganizowani. Najmniejsze myśliwce nie sprawiają może kłopotu (szczególnie, gdy zdecydujemy się na wspomaganie celowania), ale większe statki to już zupełnie inna historia. Zazwyczaj mają one budowę modułową, co znaczy tyle, że musimy kolejno pozbawiać je ważnych części. Niemiecka myśl techniczna poszła do przodu od czasów Göringa – niektóre okręty mogą wystrzelić w naszym kierunku samonaprowadzające rakiety, inne mają zamontowane na kadłubach wieżyczki, bądź lądowiska z mniejszymi upierdliwcami.

Nowa nadzieja?
Czego zabrakło? Multiplayera, choć twórcy nie wykluczają, że zostanie on dodany w którejś modyfikacji. Niekoniecznie oficjalnej, bo Reality Pump deklaruje wsparcie dla kreatywnych moderów. Otwartym jest też pytanie o datę premiery. Gdy jednak zakończą się rozmowy z wydawcami, wylot w kierunku stacji dysków i cyfrowych sklepów będzie już tylko formalnością. Gra, w wersji na pecety i konsole, wymaga jedynie ostatnich szlifów. Nieco dłużej poczekają na nią właściciele iPhone'ów i telefonów z Androidem, ale w styczniu i oni staną na czele ziemskiej floty. Tymczasem pozostaje odsalutować i udać się do kantyny na kilka głębszych. Wezwanie do walki z hitlerowcami może przyjść do nas w każdej chwili.


Redaktor
CD-Action
Wpisów1101

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze