31
16.05.2012, 14:30Lektura na 4 minuty

[Środy z GOG.com] Zeus: Pan Olimpu

GOG.com sprzedaje już nie tylko klasyki i starocie, ale także gry indie i rozszerzone wersje w miarę świeżych hitów. Warto zapoznać się z ich ofertą, a przy okazji powspominać w co się kiedyś grało. Co środę będziemy więc zaglądać w przeszłość i opowiadać o różnych, możliwe że już zapomnianych, hitach. W tym tygodniu – Zeus: Pan Olimpu!


Adam „Adzior” Saczko

Iść za krową… kapłanka z wyroczni powiedziała, abyś szedł za krową?! – ileż to razy słyszałem te słowa. Ileż to razy rozpoczynałem wspaniałą przygodę z Zeusem. Kiedy wynegocjowałem u rodziców 10 złotych kieszonkowego na tydzień, premiera gry strategicznej od Impressions Games nadchodziła wielkimi krokami. Pierwszy dorwał ją mój kolega, który zaczął zbierać kasę trochę wcześniej. A gdy patrzyłem mu przez ramię podczas gry, wiedziałem, że to będzie dobra inwestycja. Poszedłem więc z tatą do najbliższego sklepu z grami, sypnąłem na ladę dziesiątkami niczym murzyni w teledyskach i objąłem pudełko z większą miłością, niż za oseska tuliłem wielkiego, pluszowego misia.

Ponieważ wówczas regularnie odświeżałem sobie na kasecie disneyowskiego Herkulesa, Zeus od razu pochłonął mnie realiami. Wcielamy się bowiem w zarządcę greckiej polis i zaczynając od ścierniska musimy stworzyć starożytne San Francisco. Na początku stawiamy trochę szałasów, punkt naprawczy, szpital i fontannę oraz zapewniamy mieszkańcom żywność. Z czasem Grecy rozbudowują swoje włości i stają się coraz bardziej wymagający – trzeba im zapewnić ładną okolicę, dostęp do kultury, pracę i dobra luksusowe (np. dzbany oliwy lub owcze runo). Najbardziej wybredni są żołnierze, którym lepiej budować domy z dala od pospólstwa i zapewnić maksimum rozpusty.[1] Wszystkie budynki trzeba stawiać z głową – wszak nikt nie chce mieszkać obok szpitala – tak by każda dzielnica tworzyła równie spójny ekosystem. Grą rządzi bowiem sieć bardzo prostych zależności, czasem trudnych do opanowania nie ze względu na komplikację, ale ze względu na liczbę kwestii, którym trzeba stale się przyglądać. A o tym, jak nam się to udaje, nie mówią jedynie wskaźniki, ale też mieszkańcy – klikając na nich prawym przyciskiem usłyszymy, co sądzą o mieszkaniu w naszej polis. I każdy z nich ma swoje imię, co jest wyjątkowo miłe w porównaniu do bezosobowych Settlersów.

Brzmi jak zwyczajna strategia? Nie do końca -  w Zeusie ważnym czynnikiem są relacje z bogami. W każdej kampanii część jest nam przyjazna, część wręcz przeciwnie. Różne świątynie dają nam profity, na przykład modlitwa do Demeter przyniesie urodzaj, zaś Ares wraz z oddziałem wiernych wojów pomoże w najazdach na nielubianych sąsiadów, kiedy handel i podatki nie wystarczą na pokrycie wydatków. Z kolei nieśmiertelni-śmiertelni wrogowie rzucą na nasze budynki klątwę lub naślą potwory, których pokonanie jest konieczne nie tylko dla dobra Greków, ale i z punktu widzenia kampanii. Jedna z pierwszych misji kończy się, gdy zdobędziemy odpowiednio dużo marmuru. Ale po jego pokładach łazi dumnie hydra, do zatłuczenia której musimy sprowadzić herosa. Ci z kolei mają swoje kaprysy i nie ruszą do nas tyłka, dopóki nie spełnimy dość wygórowanych warunków. I radź tu sobie, człowieku.

Naprawdę nie mam pojęcia, co jest największą zaletą Zeusa. Czy świetne tempo rozgrywki, postawione pomiędzy nieco ślamazarnym Majesty i nadpobudliwymi strategiami Blizzarda? Czy kolosalna liczba mitologicznych nawiązań, które udało się wprowadzić z finezją, a nie z nachalnością godną God of War? Czy urok starożytnej codzienności, w której twórcy nie zapomnieli o niczym – od panteonu bogów, przez znakomite opisy kampanii po regularne igrzyska? Doskonale odwzorowana geografia i realia Hellas? A może to wspomniana siatka zależności, nie pozwalająca się nudzić nawet w trybie sandboxowym?

Nie da się opisać wszystkich wspaniałości Zeusa w jednym tekście. A przecież jest jeszcze dodatek – Posejdon: Bóg Atlantydy – dodający nową kampanię, budynki i miasta budowane na wyspach, skłaniające do korekty dotychczasowej strategii. Wszystko w śmiesznej cenie ok. 34 złotych, co – jeśli nie znacie tej gry – jest inwestycją wybitnie trafną. Tak trafną, jak mój zakup przed dwunastoma laty.

Cena GOG.com: 9,99 dolarów (~34 PLN)

W paczce:

- manual
- karta referencyjna
- instrukcja do edytora misji
- 2 avatary

 

[1] Mieszkańcy tego domu chcą wina - jedna z najbardziej chwytliwych adnotacji z gry.


Redaktor
Adam „Adzior” Saczko

Od lat gram, piszę, gadam i robię gry. W efekcie gadam o grach popisowo zrobionych. Zagraj w Unavowed.

Profil
Wpisów2882

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze