33
12.04.2012, 19:50Lektura na 4 minuty

[Po mojemu] Przydatna afera

Na minionym konwencie PAX East dowiedzieliśmy się o DLC uzupełniającym zakończenie Mass Effect 3. Miesiąc po premierze gry można więc wreszcie zamknąć pełen wrzawy i kontrowersji rozdział w historii serii. Trzeba przyznać, że to była przydatna afera.


Adam „Adzior” Saczko

Do internetowych flame wars przyzwyczailiśmy się już dawno. Spór o kształt epilogu Mass Effect 3 był jednak zjawiskiem postawionym o stopień wyżej. Naprzeciw siebie stanęły grupy sceptyków - punktujących zerowe zróżnicowanie zakończeń i ich niezależność od postępów gracza – oraz obrońców BioWare, postulujących swobodę twórczą i wytykającą niedorzeczność nacisków ze strony odbiorców, by twórcy gry ugięli się i zmienili zakończenie. Byli też tacy ludzie, jak ja, którym zakończenie się podobało, choć przyznawali, że z kolorkami i decyzjami ktoś pokpił sprawę. Dyskusje o ocenie finału kosmicznej historii nie wpisywały się jednak w klasyczny schemat przeczący zasadzie de gustibus non est disputandum. Tutaj każda strona miała swoje argumenty, które była w stanie rozsądnie przedstawić i uwiarygodnić, a co za tym idzie – nikomu nie można było przyznać całkowitej racji. Nie oglądaliśmy debaty a’la Canon vs. Nikon, ale treściowe wymiany opinii. W dobie stereotypu biernego, masowego odbiorcy taki widok jest jak skarb. Dobrze widzieć, że nie brakuje świadomych graczy.

Ponadto mogliśmy się przekonać, że firmy podpięte do koryta wielkich wydawców nie mogą milczeć, kiedy atmosfera na oficjalnych forach przypomina kocioł bałkański. Pewnie, to wszystko mogło być zaplanowane lub przewidziane, wszak reakcja na sytuacje kryzysowe są wpisane w sposób działania organizacji. Tym niemniej reakcja ze strony BioWare, a szczególnie kierowany do graczy list Raya Muzyki dają poczucie, że jednak nie jesteśmy obojętni ludziom z drugiej strony barykady. W dodatku Muzyka wypowiedział się w swoim imieniu (doceniałem już za to Tima Schafera i doceniać będę każdego) podczas gdy szefowie wielkiej triady wydawców wypowiadają się co najwyżej na targach albo spotkaniach z inwestorami. Wrażenie, że to firma jest dla graczy, że to od nich zależy rynek oraz że nawet w zgnuśniałej korporacji (której częścią jest kanadyjskie studio) jest miejsce na dialog, było tutaj bardzo silne. Zwłaszcza, że DLC nie pojawi się dzień po PAX-ie, ale latem, co pozwala sądzić, że powstaje ono pod wpływem kontrowersji. Chcieliście darmowy dodatek i tuning epilogu? Proszę bardzo.

Osobiście poczułem, że marzec ciekawie zagrał z moim lutowym komentarzem odnośnie usypiania wyobraźni we współczesnych grach. Oprócz Podróży dostałem bowiem enigmatyczne do bólu zakończenie Mass Effect 3. Może i dziwaczne, może nieprzystające do całej reszty trylogii, ale zaskakujące, niespodziewane i skłaniające niektórych do przemyśleń, których owocem jest teoria indoktrynacji. Odsuńmy na bok powszechny płacz i zawód – czy ktoś przed premierą mógł się domyślać, że zamiast beznadziejnie prostego w odbiorze endingu wciąż spłycającej się serii otrzymamy sekwencję, która otworzy pole do interpretacji? Uwielbiam, kiedy podobne niejednoznaczności pojawiają się w grach kierowanych na masowy rynek.

A tak z perspektywy widza, niekoniecznie zaangażowanego w cały ten zgiełk – to był doskonały spektakl! Obecnie branża jest tragicznie wręcz nudna. Czekamy na wiele gier, których spodziewaliśmy się od stu lat (nowe Diablo, GTA, BioShock, jeszcze jeden dodatek do WoW-a, Resident Evil…) a więcej dyskutuje się o przyszłej generacji konsol, niż o zasypiającej powoli obecnej. Jak na dłoni widać też brak zbytniej kreatywności w szeregach najważniejszych graczy na rynku. Czuć też wdech przed wakacyjnymi targami. A kiedy zbliżała się premiera ostatniego Mass Effect, który rywalizował do niedawna o laury najbardziej przewidywalnej serii wraz z Assassin’s Creed, nawarzył bigosu, który kipiał przez tygodnie po wjeździe gry na półki. Prztyczki dotyczące zakończenia pojawiały się niemal pod każdą informacją, a hasło still better ending than Mass Effect 3 urosło niemal do rangi kulturowego tropu. Hiszpańska inkwizycja się chowa.

Szkoda tylko, że do podobnych wydarzeń dochodzi tak rzadko, bo są one bardziej wartościowe, niż umierające dzieci w Modern Warfare. Tutaj larum podnieśli gracze, a nie mass media szukające sensacji. Debaty o ocenie końcówki odbyły się wśród fanów, którzy zaczęli wywierać presję na twórcach i tak dalej… wszystko było dużo bardziej złożone, ciekawe i warte wspominania za kilka lat.

Nie zawiedli gracze, nie zawiedli twórcy. Lubię tę branżę.


Redaktor
Adam „Adzior” Saczko

Od lat gram, piszę, gadam i robię gry. W efekcie gadam o grach popisowo zrobionych. Zagraj w Unavowed.

Profil
Wpisów2882

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze