134
23.07.2011, 20:20Lektura na 4 minuty

Czasami nienawidzę gier: Najpierw cię wykorzystam, a potem ukradnę

Nie całkiem zgodny z "linią programową redakcji", nie całkiem zgodny z EULA i nie całkiem zgodny z współczesnymi trendami rynku gier - ale na pewno w 100% zgodny ze swoimi przekonaniami. Berlin. Znów czegoś nienawidzi. Czego tym razem?


Berlin

Po tych wszystkich latach marudzenia piractwo już się wszystkim znudziło. Wydawcy zamiast zabezpieczać swoje gry lepiej (nie, nie wiem JAK, ale wymyślanie takich rzeczy nie należy do moich obowiązków) nadal irytują legalnych użytkowników paranoją pokroju DRM, ale żeby "zmienić temat" postanowili znaleźć sobie innego kozła ofiarnego. Płaczą więc teraz, krzyczą i wierzgają kończynami, by biedni gracze nie mogli pozbyć się tego, za co zapłacili pieniądze. Bo widzicie: piractwo to zwyczajne złodziejstwo, ale okazuje się, że odsprzedanie gry na Allegro to - według nich - kolejny, okropny i godny pogardy, rodzaj kradzieży.

I jeżeli mogę mieć mały apel do graczy: nie pozwólcie, żeby tak was traktowano. Twierdzenie, że gra, za którą zapłaciliście nie należy do was wynika z przeświadczenia o tym, że ktoś robi wam łaskę wydając jakiekolwiek gry. Że dostępujecie zaszczytu grając w takie rzeczy, jak Driver: San Francisco, które zawierać będzie jednorazowy kod pozwalający na grę po sieci. Wydawcy będą więc kłamać w żywe oczy twierdząc, że rynek "używek" zabija ich interes. Będą oskarżać was o kradzież i obrażać na inne sposoby, ale nie dajcie się zwariować, bo zdrowy rozsądek jest po waszej stronie. I nie tylko on, prawo europejskie też.

Kupując grę stajecie się jej właścicielami. Tak samo, jak stajecie się właścicielami płyty z muzyką, albo kostki masła, czy filmu na płycie DVD. Jeżeli macie w domu od dwunastu lat krzesło i chcecie je komuś oddać, producent nie może wejść wam z nakazem sądowym do domu i nawrzeszczeć, że go okradacie. Produkt należy do was i możecie zrobić z nim cokolwiek, na co tylko macie ochotę - poza wrzucaniem go na Torrenty, ale to chyba oczywiste, prawda?

I jedynym argumentem wydawców, który zachowuje pozory trzeźwego myślenia jest konieczność utrzymywania serwerów multi długo po premierze. Problem w tym, że fakt odsprzedawania używek nie ma z tym akurat nic wspólnego - tego typu problemy rozwiązuje się subskrypcjami, które są całkiem logicznym wyjściem z sytuacji - ale nie zakazem sprzedawania używek i wprowadzaniem Ubipaszportów. To jest po prostu kolejna bzdura: żądanie ponad trzydziestu złotych za odblokowanie możliwości grania w multiplayu użytkownikowi, który kupił używkę jest żałosne - dlaczego w takim razie nie mogę zapłacić mniej jeżeli nie mam w ogóle zamiaru grać po sieci?

Istnieje jedno rozwiązanie tego problemu, którego wydawcy nie mają jednak ochoty wcielić w życie, bo wydaje się zbyt trudne. Łatwiej jest pyskować do ludzi, z których żyją, niż dać im grę, której po przejściu sprzedać po prostu nie będą chcieli. Nie podoba wam się, że wasza gra po tygodniu ląduje na Allegro? Zróbcie coś, czego nie będę chciał sprzedać! Nie ma jakiegoś uniwersalnego algorytmu, który sprawiłby że ta metoda zadziała za każdym razem - dlatego też nie jest przesadnie popularna. Jest jednak jedynym właściwym wyjściem z sytuacji, a na pewno jedynym przyzwoitym. Drugim jest natomiast dystrybucja cyfrowa z grami przypisanymi do konta - patrz: Steam. Nigdy nie słyszałem przedstawicieli Valve płaczących o tym, że biznes im nie idzie, bo ludzie sprzedają swoje konta.

Porównajcie to z innym przykładem: w ciągu kilku ostatnich lat branża muzyczna przeszła ogromną transformację. Nagle okazało się, że łatwiej jest ściągnąć sobie trochę empetrójek z internetu, przesłuchać i ocenić czy warto wydać na to pieniądze, niż stać w sklepie i słuchać płyty, albo wierzyć na słowo, że reszta jest tak dobra, jak single. Okazało się, że większość wydawanych przez wielkie firmy płyt nie jest warta nawet piątaka, a co dopiero pięćdziesięciu złotych i sprzedaż zaczęła spadać. Co zrobiły wielkie firmy? Jeżeli próbowaliście przed czasami VEVO znaleźć jakiś oficjalny teledysk na YouTube, to dobrze wiecie co się stało. Zaczęły oskarżać wszystkich dookoła i winić innych za swoją własną porażkę.

W tym samym czasie muzycy, którzy ruszyli tyłek i wyszli do swoich fanów chociażby odpisując im na Twitterze zaczęli zarabiać więcej. Ci, którzy nigdy nie byli w stanie dopchać się do koryta zaczęli rozprowadzać swoją muzykę za dobrowolnie płacone pieniądze, a potem zrobiło to Radiohead i nagle okazało się, że Wielcy mogą się mylić, a mali mogą zarabiać. Wystarczy chcieć.

I skoro wielka wytwórnia pokroju EMI może popełniać błędy, to już na pewno Ubisoft potrafi wjechać w ślepą uliczkę. Jeżeli THQ i EA twierdzą, że zmuszanie gracza, który kupił używkę do płacenia dodatkowo za odblokowanie jakiejś zawartości jest OK, to ja twierdzę, że nie kupowanie ich gier jest absolutnie OK. Ja mogę bez nich żyć, problem w tym, że to oni nie są w stanie żyć beze mnie - i bez was.

Stąd też apel na koniec: coś ci się nie podoba? Nie płać za to. Niech chciwy wydawca, który traktuje cię, jak złodzieja przestanie zarabiać, a natychmiast przyjdzie błagać cię na kolanach o to, żebyś kupił jego następną grę. A to - z perspektywy gracza - chyba byłaby sytuacja znacznie bardziej komfortowa, prawda?


Redaktor
Berlin

Everybody wants to be a Master — everybody wants to show their skill. Everybody wants to get there faster, make their way to the top of the hill. Each time you try you're gonna get just a little bit better. Each day we climb one more step up the ladder. It's a whole new world we live in — it's a whole new way to see. It's a whole new place, with a brand new attitude. But you've still gotta catch 'em all... And be the best that you can be!

Profil
Wpisów1396

Obserwujących9

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze