37
1.10.2010, 09:52Lektura na 7 minut

Recenzja CD-Action: FIFA 11 (X360/PS3)

Dziś premiera gry FIFA 11, nowej odsłony najlepszej ponoć symulacji piłkarskiej na świecie. Czy naprawdę? I czy tegoroczne zmiany - głośne już systemy Pro Passing i Personality+ - rzeczywiście wpływają na rozgrywkę? Czas to sprawdzić. Recenzja CD-Action.


Hut

FIFA 11
wersja testowana: X360, j. polski
Wydawca: EA Polska
oficjalna cena: 229,00 zł

Niezależnie od tego, co EA Sports powymyślało w kwestii trybów gry (a wcale nie wymyśliło dużo), najważniejsze jest to, co dzieje się na boisku, bo to na murawie rodzą się mistrzowie. Bardzo "organiczną", realistyczną rozgrywkę z poprzedniej części w tym roku wzbogacają dwa nowe elementy silnika meczowego: Pro Passing Personality+ (u nas: Osobowość +). Pro Passing zmienia system podań – sprawia, że są one mniej automatyczne, a kierunek, w którym poleci piłka, i siła podania zależą w dużo większym stopniu od tego, jak poruszy gałką gracz, a także od tego, jaki zawodnik, w jakiej kondycji podaje. Osobowość + ma z kolei za zadanie bardziej różnicować poszczególnych piłkarzy, przypisując im pewne boiskowe cechy (a dokładniej ich kombinacje), dzięki czemu Ronaldo gra jak Ronaldo, a Rooney jak Rooney. Jak oba te systemy wychodzą w praniu?§

Zawodowcy podają
Pro Passing mieliśmy okazję sprawdzić (i po szewsku skląć) już kilkanaście tygodni temu, w wersji beta, którą na jakiś czas dostaliśmy do testów. Redakcyjna grupka fanów konsolowej FIFA narzekała, że podania są niedokładne, ekstremalnie słabe, przez co trudniej zbudować sensowną akcję, co z kolei wpływało na to, że mecze były rwane, pozbawione dynamiki, dużo mniej ekscytujące niż te z FIFA 10. Odetchnęliśmy z ulgą po uruchomieniu finalnej wersji gry – wszystkie wcześniejsze zastrzeżenia stały się bezzasadne, bowiem Pro Passing zaczął wreszcie działać jak należy.

Początkowo jest nieco trudniej, bo FIFA 10 przyzwyczaiła do pewnej niechlujności. Wystarczyło mniej więcej wskazać kierunek podania, by piłka poleciała prosto pod nogi znajdującego się po tej stronie zawodnika naszej drużyny – tu taka niedbałość zwykle kończy się stratą piłki. Przy podaniu gałkę trzeba wychylić DOKŁADNIE w tym kierunku, w którym ma polecieć piłka, uważając też na to, jak długo wciskamy odpowiedni przycisk. Na początku na pewno będziesz klął i zastanawiał się, czy to naprawdę ty jesteś tak kiepski, czy może Pro Passing źle działa, a może w ogóle lepiej wrócić do poprzedniej edycji.

To podnosi poprzeczkę, stawia przed graczem odrobinę większe wymagania. I muszę przyznać, że nawet po dłuższym ogrywaniu FIFA 11 kilka razy w meczu zdarzało się, że piłka leciała mi zupełnie nie tam, gdzie chciałem (no ale powiedzmy otwarcie, że zawsze rzeczywiście była to moja wina). Na szczęście w opcjach można włączyć parę różnych asyst, które pomagają zachować dawną celność podań, więc zarówno ci, którzy chcą przetestować swoją koncentrację, jak i ci, którzy chcą się po prostu dobrze bawić, znajdą konfigurację dla siebie.

Namawiam jednak, by w miarę szybko zrezygnować przynajmniej z części tych pomocy, bowiem nowy system podań naprawdę pozwala budować bardziej misterne i efektowne akcje. Pro Passing spodoba się przede wszystkim tym, którzy lubią grać prostopadłymi podaniami lub w końcówce akcji wystawiać piłkę podaniem na dobieg – można to teraz robić bardzo precyzyjnie, wykorzystując najmniejsze nawet luki w ustawieniu obrony przeciwnika.

Wprowadzenie Pro Passingu wpłynęło też na wykonywane prawą gałką wypuszczenia piłki sobie samemu (one również stały się bardziej dokładne) i nieco zmodyfikowało strzały na bramkę. Nowe podania to zmiana w stosunku do FIFA 10 teoretycznie niewielka, nie do dostrzeżenia przez kogoś, kto tylko ogląda mecz. Znacząco jednak modyfikuje „czucie gry”. A więc – plus (choć pierwsze chwile są naprawde ciężkie...).

Więcej osobowości
Dużo trudniej ocenić system Personality+. W teorii ma on sprawić, że zawodnicy jeszcze bardziej różnią się od siebie, a gwiazdy posługują się na wirtualnym boisku stylem gry charakterystycznym dla nich również w rzeczywistości. Wyrażone jest to przez specjalne pakiety umiejętności (zobrazowane stosownymi ikonkami przy ich nazwiskach np. w składzie meczowym), które decydują o tym, że jeden z piłkarzy świetnie drybluje, drugi doskonale strzela z daleka, trzeci genialnie rozgrywa piłkę. Największe gwiazdy mają takich ikonek kilka, np. Cristiano Ronaldo to dobrze strzelający z daleka sprinter i drybler o umiejętnościach akrobatycznych, precyzyjnie wykańczający akcje i rzuty wolne.

Fakt, widać to w grze, ale mówiąc szczerze – i myślę, że tę opinię potwierdzą wszyscy ci, którzy nałogowo grali w FIFA 10 – już wcześniej gwiazdy piłkarskie miały swoją osobowość i widzieliśmy w Ronaldo większą szybkość i techniczną sprawność, w Rooneyu siłę uderzenia piłki, a w Kace umiejętność precyzyjnego wyprowadzania podań do kolegów z drużyny. To rzecz nie do sprawdzenia, ale brzydko podejrzewam, że stary system „osobowości” z FIFA 10 może i został podkręcony (Ronaldo jest jeszcze szybszy, Rooney strzela jeszcze mocniej), pewnie wzbogacony o parę nowych elementów, ale przede wszystkim po prostu go „odkryto”, pokazując graczom to, co wcześniej było schowane. Wiadomo – zawsze to jedna nowość więcej do umieszczenia na pudełku.

Prawie uwierzyłem w Personality+, gdy w jednym z meczów grający w drużynie przeciwnej Messi okiwał mi pięciu zawodników w polu karnym, lawirując między nimi tak, jak tylko prawdziwy Lionel (w Barcelonie) potrafi, i skończył akcję efektownym strzałem na bramkę z mocno zaskakującego kąta – na szczęście obronionym. W rzeczywistości jednak to nie zasługa Personality+, a innej nowinki, mniej nagłaśnianej przez twórców. W FIFA 11 sztuczna inteligencja potrafi wreszcie również wykonywać sztuczki techniczne (te, które gracz ma pod prawą gałką pada), i to właśnie ta zmiana wprowadza do meczów tą nową jakość.

Tu warto zrobić jeszcze jedną uwagę - Personality+ i Pro Passing sprawiają kolektywnie, że granie kiepskimi drużynami (np. Lechem - gratulacje za wczoraj) jest dużo, dużo trudniejsze, niż w poprzednich edycjach. Oba systemy bazują bowiem na umiejętnościach zawodników, mimo całego szacunku dla Lecha, Peszko to nie Ronaldo.

Bramkarze się nudzą
Reszta zmian na boisku jest już mniej widoczna. W oczy rzuciło mi się przede wszystkim przedłużenie czasu, w jakim obowiązuje przywilej korzyści. W poprzedniej odsłonie, gdy po faulu przeciwnika udało się jednak opanować piłkę i wyjść z kontrą, wystarczyło, że zaraz po pierwszym kontakcie rywal odebrał nam gałę, a zostawało się bez przywileju korzyści i bez wolnego. W „jedenastce” w takiej sytuacji sędzia cofa grę do miejsca przewinienia i każe rozegrać stały fragment.

Lepiej zachowują się bramkarze, teraz nieodpuszczający aż do momentu, w którym naprawdę zapanują nad piłką (co jest zasługą większego nacisku położonego na tę pozycję – więcej o tym za chwilę). Nieco gorzej natomiast, choć może to tylko subiektywne wrażenie, zawodnicy reagują na zamieszanie w środku pola. Częściej (ale nie za często) zdarzają się takie lekko przypadkowe kopaniny, w których piłka odbija się od nóg piłkarzy jak kulka na fliperach.

A co poza murawą? Jedna duża nowość: tryb Be a Goalkeeper, pozwalający grać w rękawicach bramkarza, zarówno przeciwko AI, jak i w meczach jedenastu vs. jedenastu z żywymi graczami. Na filmikach i w przedpremierowych zapowiedziach wyglądało to bardzo ekscytująco, ale w rzeczywistości to jednak nuda – ot, stoisz na linii bramkowej, gdzieś tam daleko coś się dzieje, a ty masz zaledwie kilka-kilkanaście okazji na mecz, by się wykazać. Co prawda można przełączyć się na podgląd akcji (potem niestety trzeba się znów przełączyć, gdy przeciwnicy zbliżą się pod twoją bramkę) i wydawać pozostałym zawodnikom proste polecenia (podaj, strzel, próbuj odebrać), ale oczywiście tylko grając z konsolą. Żywym partnerom już niczego nie rozkażesz; nawet AI słucha się w 50% przypadków.

Pozostałe pozycje menu głównego też zostały nieco zmienione. Znane opcje zastąpił elegancki wybór pomiędzy meczem pokazowym (także w wersjach Be a Pro Be a Goalkeeper), trybami offline i potyczkami sieciowymi. W offline zagrać można tylko turniej (wciąż trudno w nim automatycznie skonfigurować np. imprezę pucharową z reprezentacjami wyłącznie z Europy) i karierę: albo z punktu widzenia menedżera, albo pojedynczego piłkarza, albo „grającego menedżera” (wtedy dostajemy połączenie wcześniejszych trybów menedżerskiego i Be a Pro). Spośród kilku drobnych poprawek w karierze warto zwrócić uwagę na to, że puchary pojawiają się obok rozgrywek ligowych już od początku rozgrywki – w FIFA 10 kwestia ta była jedną z nielicznych, „nierealistycznych” rzeczy w tej bardzo przecież prawdziwej grze.

W multi wciąż jest (niestety) dość oszczędnie. Grać można jedenastu na jedenastu (to nowość i zasługa wprowadzenia do gry bramkarza), pojedynczy mecz z jednym rywalem lub też ligi razem z przyjaciółmi. W kolejnej odsłonie serii warto by nad tym popracować, bo np. już World Cup wprowadził kilka ciekawych pomysłów na nadanie większego sensu rozgrywkom w sieci.

11 – to prawie 10
Kupować? Kupować, kupować! FIFA 11 nie jest ideałem, na dodatek ta edycja wnosi do serii zdecydowanie najmniej spośród ostatnich czterech. Wprowadzone zmiany czynią jednak grę jeszcze bardziej wiarygodną i realistyczną, a także pozwalają wykazać się większymi umiejętnościami, co gracze na pewno docenią. Najlepszą recenzją jest jednak fakt, że podczas każdego z meczów, które graliśmy w redakcji, ktoś prędzej czy później mówił półgłosem, nie zawsze dobierając aż tak parlamentarne słowa: „Ale ta FIFA jest dobra”. I niestety – wciąż lepsza od wersji PC.

Ocena: 9+ na 10

---

Plusy:

  • (ostatecznie) Pro Passing
  • większy realizm meczów
  • AI potrafi robić sztuczki
  • Minusy:

  • najmniej zmian i nowości spośród czterech ostatnich edycji
  • ---

    Recenzja wersji PC - w tym odpowiedzi na kilka kluczowych pytań, m.in. jak zoptymalizowana jest pełna wersja gry - w aktualnym numerze CD-Action. Już w kioskach!


    Redaktor
    Hut
    Wpisów4059

    Obserwujących0

    Dyskusja

    • Dodaj komentarz
    • Najlepsze
    • Najnowsze
    • Najstarsze