620
24.08.2010, 10:00Lektura na 13 minut

Recenzja cdaction.pl: Mafia II (PC)

Jest takie powiedzenie, popularne w USA o "deszczu i paradzie". Na przykład: "Nie chciałbym lać deszczem na twoją paradę, ale ta dziewczyna, w której się kochasz, pół roku temu była facetem i miała na imię Witek". No więc nie chciałbym lać deszczem na paradę wszystkich tych, którzy czekali na Mafię II, ale...


Hut

Mafia II
wersja testowana: PC, j. polski (lokalizacja kinowa)
Wydawca: Cenega
oficjalna cena: 149,90 zł


Są takie serie/tytuły/marki, które cieszą się w Polsce niezwykłym szacunkiem i estymą. To głównie PC-towe hity sprzed lat: Heroes of Might & Magic, Diablo, czy właśnie Mafia. O sile tego ostatniego tytułu niech świadczy fakt, że ta "seria" doczekała się dotąd tylko jednej gry, wydanej osiem lat temu na PC (i dwa lata później, w niezbyt udanym porcie, na PlayStation 2 i pierwszym Xboksie) - mimo to, produkcja ta wciąż wspominana jest z łezką oku, a jej sequel królował w podsumowaniach najbardziej oczekiwanych gier, również i na naszej stronie. No i wreszcie ów sequel jest. Jaki jest?§

Ragazzo Vito

Mafia II to, zgodnie z tytułem, opowieść o włoskiej mafii. Rozpoczyna się w 1945 roku, kończy niewiele ponad pół dekady później, ma jednego głównego bohatera - Vito Scalettę, makaroniarza, który wraz z postępami w rozgrywce, krok po kroku, wchodzi coraz głębiej w struktury organizacji przestępczej. W przeciwieństwo do Tommy'ego Angelo, bohatera jedynki, nie jest to jednak niewinny obywatel, który trochę przypadkiem przechodzi na stronę bezprawia i to co tam zastaje tak go wciąga, że zupełnie się w tym gubi. Już w intrze Vito okazuje się być młodocianym rzezimieszkiem. Złapany za młodu na drobnej kradzieży, by uniknąć więzienia, trafia do wojska, a gdy wraca do Ameryki, wcale nie myśli o tym, by trzymać się litery prawa.



To pierwsze, co niezbyt spodobało mi się w nowej Mafii - obserwowanie upadku Tommy'ego Angelo było fascynujące, Vito jest bohaterem dużo mniej charyzmatycznym, to mafioso jednowymiarowy, który na początku gry jest zły, ale mało (bo sam jest "mały"), później zaś jest zły, ale bardziej (bo ze zwykłego chłopaka na posyłki staje się prawdziwym made manem, choć nigdy nie bossem). Mówiąc szczerze to najmniej ciekawa postać w całej grze - przystojny mułek, umięśnione popychadło, który raczej wykonuje to, co mu się każe, niż to, co samo mu przyjdzie do głowy. A gdy zaczyna kręcić na boku swoje własne lody, jest w tym bardzo antypatyczny i nad wyraz tępawy. Dobrze, że przynajmniej ma „look”, kolejnego tępaka z kwadratową szczęką i trzydniowym zarostem a'la Ezio czy Rico Rodriguez już bym chyba nie zniósł...

Fabuła nie do odrzucenia

Fabułę muszę jednak pochwalić. Jest rewelacyjnie napisana i choć końcówka lekko drażni zbyt oczywistym otwarciem na DLC/Mafię III, to jednak historia Vito trzyma klimat, napięcie i uwagę od początku do końca. O jakości scenariusza świadczy kilka rzeczy - przede wszystkim wyrazistość postaci pobocznych; potem sytuacje, w jakich stawia graczy jego przebieg; wreszcie to, jak kolejne meandry fabuły zostały przełożone na misje, które się tu wykonuje.

Joe Barbaro, towarzyszący bohaterowi przez całą grę przyjaciel Vito i - jak nietrudno się domyślić - "zły duch", który ściąga go na manowce, to burak i chamuś tak czarujący, że naprawdę nie sposób go nie polubić. Jednak nie tylko jego zapamiętuje się po zakończeniu gry: właściwie każda postać, od właściciela nielegalnego warsztatu samochodowego, przez handlarza bronią z demobilu, aż po największe mafijne szychy, ma na ekranie swoje pięć minut, swoją "kultową" kwestię, swój gest, ruch, zdarzenie z nią związane. Wszyscy nakreśleni są w sposób bardzo wiarygodny; to prawdziwe, pełnokrwiste postacie - a co zabawne ich nazwiska inspirowane są ikonami gangsterskiego kina i prawdziwej mafii, choć te skojarzenia wcale nie są oczywiste (np. Barbaro to nazwisko największej "rodziny" przestępczej w... Australii).

Równie nieoczywiste, niesztampowe i niebanalne są sytuacje, w które Vito się pakuje. Nie widziałem wszystkich filmów o włoskich gangsterach, nie czytałem każdej z książek Mario Puzo i Roberto Saviano, ale jak każdy facet kanon ("Ojciec chrzestny", "Chłopcy z ferajny", "Życie Carlita", "Sopranos", itd. itp.) mam zaliczony. Mafia II zaskoczyła mnie tym, że choć to historia w klimacie bardzo podobna do tych klasyków, nie odtwarza i nie cytuje scen z nich (za to mistrzowsko nawiązuje do jedynki).Plus dialogi: błyskotliwie i dowcipne; błyszczą szczególnie te "poboczne", słyszane mimochodem - np. rozmowa strażników pilnujących kartek na benzynę o... grach komputerowych (zobaczycie, świetne!), albo bezbłędnie wpasowane w lokację i sytuację kwestie "Would you kindly" i "All your base are belong to us" i inne, dla graczy kultowe. Jak na opowieść wymyśloną przez czeskiego grafika, jedynie podrasowaną przez zawodowych amerykańskich scenarzystów wynajętych przez Take-Two, to naprawdę nie byle jakie osiągnięcie - taki scenariusz spokojnie mógłby mieć nowy film Scorsese czy Coppoli. It's that good! 

Ciekawe pomysły na fabułę przekuto w misje, interaktywne fragmenty gry. Mafia II podzielona jest na 15 rozdziałów, przejście każdego zajmuje od pół godziny do godziny - średnio 45 minut. Większość rozdziałów ma sekwencje jeżdżone, chodzone i gadane, każdy zawiera też przynajmniej jedną "misję" w dosłownym tego słowa znaczeniu - rozbudowaną strzelaninę w jakimś imponującym rozmiarami budynku, zabójstwo czy kradzież, których trzeba dokonać w lokacjach zaprojektowanych przez twórców. To zawsze "dania główne" rozdziałów, zawsze efektowne (jak znana z dema strzelanina w destylarni), zwykle pomysłowe. Świetne są smaczki – np. rozdział, w którym Vito ostatecznie decyduje, że uczciwe życie nie jest dla niego, zaczyna się na dobre od misji, która polega na załadowaniu skrzynek na samochód. Każdą trzeba podnieść, trzymając oburącz bardzo powoli podejść do paki zaparkowanego w magazynie samochodu, ustawić na innych pakunkach, a potem całą operację powtórzyć. Skrzynek jest kilkadziesiąt i oczyma duszy widziałem Steamowe/xboksowe Osiągnięcie za załadowanie wszystkich. Niestety, po kilku pierwszych (o ile pamiętam czterech) skrzyniach gra narzuca nam, że Vito ma już dość. Jest niestety liniowo...

Fiat Linea

I w ten sposób gładko przechodzimy do wad Mafii II. Totalna liniowość to pierwsza z nich. Gra udaje sandbox, produkcję z otwartym światem, w którym sami możemy kształtować bieg zdarzeń, czy na różne sposoby rozwiązywać stające przed nami problemy, ale nic takiego nie ma miejsca. Każda misja to przeprawa od punktu A do punktu B, czasem tylko do budynku, w którym trzeba coś zrobić, można wejść z tej albo innej strony. Nie ma żadnych wyborów, nie ma żadnych rozterek, po prostu robisz to, co wymyślili dla ciebie twórcy. Dobrze, że wymyślili nieźle; źle, że nie masz swobody.

Ja wiem, że Mafia II to nie prawdziwy sandbox, że to gra innego rodzaju, ale rozgrywka skonstruowana jest tu tak, że to równie dobrze mógłby być zwykły tunelowy shooter/FPS. Nie pomaga nawet to, że akcja dzieje się w mieście, które teoretycznie ma ulice prowadzące to w lewo, to w prawo, słowem daje jakąś tam wolność. Ale gdzie tam: do celu, miejsca do jakiego trzeba się udać, prowadzi zawsze GPS i choć oczywiście wiadomo, że zawsze można zboczyć, i pojechać inaczej, ale przynajmniej z dwóch powodów nie jest to wskazane. Po pierwsze w Empire Bay, mieście będącym tłem dla tej opowieści, „na poboczach” nic nie ma – brakuje uliczek na tyłach sklepów, jakiś ciasnych alejek, w jakich można by się zgubić, fronty kamienic są bowiem szczelnie wypełnione witrynami i przemieszczać się można tylko po głównych ulicach. Po drugie – i to akurat niezły pomysł – jeśli trzymasz się najbardziej prawdopodobnej ścieżki masz okazję zaobserwować najróżniejsze oskryptowane scenki przygotowane przez twórców. A to jakaś para kłóci się nad zepsutym samochodem; a to jakiś pijaczek przewraca się pod ścianą; a to sąsiadka podsłuchuje rozmowę w mieszkaniu obok, kiedy wychodzisz od kumpla. Początkowo robi to zabójcze wrażenie, lepsze nawet niż znane z GTA IV rozmowy przechodniów o tym, co wydarzyło się ostatnio w Liberty City. Tyle tylko, że Grand Theft Auto generuje je losowo, tu zaś są skryptami, które sprawiają, że po jakimś czasie czujesz się jak bohater filmu "Truman Show". I to w drugiej jego połowie, kiedy Jim Carrey zorientował się już, że to co widzi wokół, to nie prawdziwi ludzie, tylko aktorzy wynajęci do odgrywania przed nim różnych scenek. A że szkoda byłoby zmarnować ich robotę, jeździłem tak, jak kazał mi GPS, żeby wszystkich ich zobaczyć...

Gdzie są misje poboczne?

Nie zmienia to jednak faktu, że miasto Empire Bay wygląda przepięknie i ma niesamowity klimat, zręcznie budowany również przez fantastyczną oprawę dźwiękową. Ech, gdyby to robił Rockstar i to rzeczywiście było otwarte, zachwycające miasto, w którym można pójść za główną fabułą, ale też, w przerwach, zająć się wykonywaniem takich czy innych misji pobocznych. „GłupiSaboteur miał wyścigi samochodowe, strzelanie do kaczek i hazard – Mafia II nie ma nic.

Tym bardziej kłuje w oczy widoczna na legendzie mapy ikonka Jobs/Fuchy, która na nosa zwiastuje zadania poboczne. Tych jednak w grze nie ma i pewnie doszlibyśmy do wniosku, że to jakiś brak w naszej recenzenckiej wersji, gdyby nie dziennikarskie śledztwo, które przeprowadził CormaC, ogrywający Mafię do pisma (który wykonał przy tej recenzji kawał naprawdę ciężkiej pracy - kudos!). Okazało się, że pojawia się ona (ikonka) podczas zabawy raz (słownie: raz), przy okazji scenki w 100% oskryptowanej, umieszczonej tak, że nie sposób  nie wziąć w niej udziału, którą pamiętam – to fakt pierwszy - z jednej z wcześniejszych prezentacji gry, jako przykład „losowych zdarzeń, do jakich dochodzi w Empire Bay” (polecam wrócić do zapowiedzi z CD-Action SPEC/2009). I fakt drugi – zapowiedziane już DLC o Jimmym ma przynieść ponad dwadzieścia misji pobocznych, w tym zabójstwa i „czasówki”. Napisałbym, że albo 2K Czech z braku czasu/umiejętności wycofało się z pierwotnych założeń i nieudolnie wycięło aktywności poboczne z gry, zostawiając po nich ślady w legendzie mapy”, albo „celowo wycięło aktywności poboczne z gry, by umieścić je w DLC, nieudolnie zostawiając po nich ślady w legendzie mapy”.

Napisałbym, gdyby nie to, że kot mi się ostatnio spasł i nie mam już w łóżku miejsca na broczącą krwią głowę konia, a pewnie to podesłałaby mi po tych słowach Cenega. Poza tym można zbierać w świecie gry trochę znajdziek, z rozkładówkami Playboya na czele, a ładna, rozebrana dziewczyna z nie-slikonowymi krągłościami skutecznie odbiera chęci do snucia złośliwości.

Epic fail

Jeśli jednak coś w Mafii II, co zasługuje na miano epic faila, to wcale nie brak pobocznych wątków i świat tylko udający otwarty, a przaśność, brak polotu i jakaś taka „środkowoeuropejskość” w wykonaniu mechanizmów rozgrywki. Nie czepiam się tylko modelu jazdy, bo ten, ale tylko po przestawieniu go na „symulacyjny” i przesiadce z klawiatury na pada jest cudownie analogowy, tak rozślizgany i chybotliwy (szczególnie w pierwszej, zimowej, 1945-rocznej części gry), że aż przypomniałem sobie kultowy symulator retro rajdówek, Rally Trophy. Szkoda, że nie ma w grze żadnego solidnego pościgu, który pozwalałby wykazać się nadprzeciętnymi umiejętnościami Hołka.

Ale poza tym? Klejenie się do murków i strzelanie – toporne, domyślne ustawienie czułości myszy sprawiło, że Mafia II była pierwszą od długiego czasu grą, w której w ogóle zajrzałem to menu ustawień sterowania. Bijatyki na pięści – nie dość, że w grze zupełnie niepotrzebne (poza szóstym rozdziałem, który jest cały... rozbudowanym fabularnie samouczkiem o bijatykach na pięści), to jeszcze wykonane tak, że nie ma w nich absolutnie żadnego wyzwania. Pamiętacie narzekania na Assassin's Creeda, że kontratak „bił” tam wszystko? Tutaj tak samo działa blok, każde mordobicie rozgrywa się więc tak samo – blokujesz, czekając aż przeciwnik wyprowadzi swoją serię, po czym oddajesz mu dwoma-trzema strzałami i powtarzasz aż padnie. Włamywanie się do zamków (sejfów, samochodów)? Zabójczo proste – przytrzymujesz wytrych chwilę, by ząbek podniósł się w górę, nad strefę zieloną, na której można go „pchnąć”, a potem puszczasz unoszenie i po chwili wciskasz klawisz akcji, rozbrajając każdy zamek ze stuprocentową pewnością (ok, w opisie może nie ma to sensu, ale w grze – złapiesz o co chodzi od razu).

Są też braki. Nie popływasz (nie mówię, że byłoby to potrzebne, ale... nie popływasz). Nie postrzelasz z auta. Nie wyskoczysz z rozpędzonego samochodu. Nie pograsz w bilard w barze. Nie popijesz - tzn. może zamówić whisky, ale to tylko rozmazuje obraz (a nie wpływa na sterowanie), a żeby było zabawniej, jeśli zamówisz kolejną kolejkę, na animacji rozmowy z barmanem obraz wróci do normalnego, by po przechyleniu "kielona" znów się rozmyć.

Mam też stuprocentowy sposób na pozbycie się pościgu (poza telefonem „do przyjaciela”, na tyle wysoko postawionego, że za pieniądze odwołuje siły porządkowe) – wbiegasz do sklepu z odzieżą, chowasz się za ladą, z ukrycia strzelasz do czterech-pięciu policjantów, którzy wpadną tam za tobą, a potem... ponieważ jesteś w budynku, ci, którzy przyjeżdżają na miejsce zdarzenia z ulicy cię nie widzą. Chwilę stoją, pokręcą się, po jakimś czasie alarm mija. Wtedy spokojnie podchodzisz do stojaka z ubraniami, zmieniasz garnitur i wychodzisz na ulicę czysty jak łza. Jeśli tylko nie wejdziesz do „spalonego” wcześniej samochodu (gra oddzielnie śledzi zainteresowanie władz bohaterem i samochodem, którym jechał), możesz uniknąć kary za wszystko. Każualizacja panie i panowie, każualizacja. Nawet Mafii nie omija...

Nie chciałbym lać deszczem na twoją paradę...

Do tego dorzuciłbym jeszcze pełną garść technicznych nieporadności. Old-genowy lip-sync, czyli zgranie ruchu ust postaci z wypowiadanymi kwestiami na poziomie znanym (i wtedy ekscytującym) sprzed kilku lat. Przenikanie obiektów, nawet w tak łatwych do wyłapania na beta-testach sytuacjach, jak walenie pięścią w ścianę (pięć i pół Vita chowa się w mur, po czym pojawia się, gdy animacja każe bohaterowi wrócić do standardowej pozycji). Rozciąganie tekstur, szczególnie odrażające na szyi Joe Barbaro (przyjrzyjcie się jej w trakcie animacji). Na moim komputerze (nVidia GTX 275, 4 GB, dwurdzeniowy Intel 2,4 GHz) wiele obiektów pojawiało się z opóźnieniem, już w polu widzenia, co miewało wpływ na rozgrywkę - np. widzę na końcu ulicy auto, nikogo przy nim nie ma, myślę: "ukradnę", zbliżam się do fury, a tam "z powietrza" pojawia się para przechodniów.  Przysiągłbym, że w kilku dialogach zmienia się głos głównego bohatera, tak, jakby nagrywano różne zdania tej samej rozmowy na różnych sesjach - ale to może tylko moje wrażenie. Na pewno nie jest nim jednak to, że Mafia II na konsolach wygląda wyraźnie słabiej, niż na PC (a na PS3 wygląda gorzej, niż na X360 - 2K Games zdążyło już zresztą za to przeprosić). Tych, których jeszcze ekscytują bitwy platform (niestety, w większości, PC-towców) mogę więc ucieszyć - jeśli grać w nową Mafię, to właśnie na komputerze osobistym, bo to zdecydowanie najlepsza wersja gry.



Długa lista niedoróbek technicznych i błędnych decyzji projektowych, zaskakujących jak na tytuł, którego datę premiery tak często przesuwano, sprawiają, że za mechanikę rozgrywki, dopracowanie gameplayu, jak zwał, tak zwał - za to, jak się w Mafię II gra, dałbym jej ocenę o oczko niższą, niż ta wystawiona. Mam jednak głębokie wewnętrzne przekonaniem że to gra na osie... przepraszam, na cztery (w pięciopunktowej skali). Niedoskonałości nadrabia świetną fabułą, doskonale odtworzonymi realiami USA lat 40-tych i 50-tych XX wieku, niesamowitym klimatem. Każda wyższa ocena, to jednak oszukiwanie siebie, że jest lepiej, niż jest w istocie, bo "to nowa Mafia, najbardziej oczekiwana gra 2010". Dużo łatwiej wyobrazić mi sobie recenzenta, który wstał akurat lewą nogą, rzuciła go dziewczyna, zjadł nieświeży kebab i dostrzega w Mafii II raczej minusy ujemne, niż te "dodatnie". Uzasadniające "siódemkę", 65%, a nawet
"czwórkę" ale w skali... dziesięciopunktowej (jak zrobił Eurogamer).

No i wracamy do wstępu. Nie chciałbym lać deszczem na twoją paradę, ale jeśli czekałeś osiem lat na genialny sequel genialnej Mafii, to muszę cię zmartwić - to tylko solidna gra, stojąca na równi z innymi w swoim gatunku. Czyli - lekki zawód...

Ocena: 4 na 5

---

Plusy:

  • fantastyczny klimat, budowany m.in. przez skryptowane "scenki" w świecie gry
  • ciekawa fabuła
  • interesujące pomysły na misje
  • model jazdy - przestawiony na "symulacyjny"
  • oczywiście - ścieżka dźwiękowa (wybacz Mysza)
  • Minus:

  • niedociągnięcia techniczne
  • błędy projektowe - zbyt łatwe bijatyki, włamania, itd.
  • zabójcza liniowość
  • brak aktywności pobocznych



  • Redaktor
    Hut
    Wpisów4059

    Obserwujących0

    Dyskusja

    • Dodaj komentarz
    • Najlepsze
    • Najnowsze
    • Najstarsze