29
29.07.2016, 12:50Lektura na 7 minut

[FilmWalker] VOD CHILI - na co warto wydać 80 zł?

W aktualnym numerze macie kod o wartości 80 zł do wykorzystania w serwisie VOD CHILI. Co planujecie obejrzeć? Zobaczcie, co poleca redakcja.


CD-Action

Pełną listę filmów znajdziecie TUTAJ.

MQc: Pieniędzy do wydania jest dużo, dobrych tytułów jeszcze więcej, tylko czasu niestety nie tak wiele. Gdybym więc miał polecić tylko jedną rzecz spośród tych, które oglądałem wcześniej, byłoby to chyba "Siedem dusz". Z różnych względów nie jestem fanem Willa Smitha, ale to chyba jedna z najlepszych jego ról, a dodatkowo cały scenariusz jest spójny i... cóż, chwytający za serce.

 

enki:

Stoker
Scenariusz Wentwortha Millera (tak! tego samego, który grał Michaela Scofielda w "Prison Breaku"), reżyseria Park Chan-Wooka ("Oldboy", "Pani zemsta"), a na pierwszym planie Mia Wasikowska, Nicole Kidman, Matthew Goode i tajemnica ich "trochę" skrzywionej rodziny. Fantastyczna, mroczna opowieść o odnajdywaniu siebie, z trupami w tle.

Kronika
Trzech nastolatków z dnia na dzień zyskuje supermoce. Mogą przesuwać myślą samochody, latać, robić wszystko, o czym czytali w komiksach. Jeden z nich jest delikatnie niestabilny emocjonalnie. Wszystko nagrywają. Ciekawa próba odpowiedzi na pytanie "co by było, gdyby...".

127 godzin
Idziesz sam na wycieczkę w skalne szczeliny Utah. Potężny głaz spada na ciebie, niemal cię zabijając. Klinuje się między ścianami, miażdząc ci dłoń. Następne pięć dni spędzisz w tym miejscu, szykując się na najgorsze. Prawdziwa historia Aarona Ralstona w reżyserii Danny'ego Boyle'a (nie będę obrażał twojej inteligencji, wymieniając jego filmy) i z Jamesem Franco (chociażby niedawny miniserial "Dallas") w roli głównej.

 

CormaC: Ja polecę Wam szlachetną klasykę, którą oglądałem kilka razy i na pewno jeszcze kilka razy obejrzę - "Człowieka z blizną". Bardzo lubię kino gangsterskie (przy okazji - włoski serial "Gomorra" mnie ostatnio zmiażdżył), a ten film to perła. Jeśli ktoś jeszcze nie miał okazji przywitać się z małym przyjacielem Tony'ego Montany (przy okazji - Al Pacino jest w tym filmie niesamowity), to musi to nadrobić, bo ma grzech.

 

Smuggler: 127 godzin. Film o kolesiu, który podczas trekkingu w odludnym miejscu przytrzaskuje sobie ramię głazem i przez 127 godzin próbuje się uwolnić, 

{SPOILER}po czym odcina sobie ramię scyzorykiem i przeżywa. {KONIEC SPOLERA} 

To jest cała fabuła, oparta zresztą na autentycznym zdarzeniu. W jaki sposób można przez 2 godziny filmować gościa przytulonego do skały, by nie znudzić widza? Zobaczcie sami, bo moim zdaniem warto. Parę scen mocnych jest właśnie poprzez zupełny brak dynamizmu ujęć.

 

gem: Na pierwszy seans idzie „Dracula” Francisa Forda Coppoli. Niby tylko kolejna ekranizacja słynnej powieści Brama Stokera, ale dzięki znakomitym Gary’emu Oldmanowi i Anthony’emu Hopkinsowi w przeciwstawnych rolach, jak również fenomenalnej muzyce Wojciecha Kilara – żywy klasyk. Dodatkowy smaczek: w epizodycznej roli jednej z „żon” naszego tytułowego przyjemniaczka wystąpiła w niemal całej okazałości Monica Bellucci. (y)

Ponadto dzięki muzyce i dla muzyki przypomnę sobie chętnie także „Gladiatora” Ridleya Scotta (komponował Hans Zimmer, wokalizy Lisy Gerrard z Dead Can Dance), jak również „Avatara” Jamesa Camerona (komponował nieżyjący już niestety James Horner).

 

Ghost: Jeśli jesteś nerdem i lubisz komiksy, to powinien ci się spodobać "Scott Pilgrim konta świat". Dosyć specyficzny film, utrzymany w konwencji zakręconego komiksu. Dużo bijatyk, dziwnych postaci, odjechanej fabuły.

 

9kier: Lubię wyraziste kino o gęstej atmosferze i wymuskanych ujęciach, takie, które trzeba oglądać wieczorem lub nocą – i takie filmy wam polecę. „Stoker” to mroczny, niespieszny, przepełnionymi niejednoznacznymi scenami i świetnymi dialogami thriller, w którym oczu nie można oderwać od Mii Wasikowskiej (ostatnio w „Alicji po drugiej stronie lustra” i „Crimson Peak. Wzgórzu krwi”), Nicole Kidman i Matthew Goode’a. Ostry, uwalniający i w reżyserii Park Chan-Wooka, czyli ojca „Oldboya”. Oprócz tego rekomenduję „Czarnego łabędzia” – jak Aronofsky wywołuje u mnie różne emocje (przereklamowane „Requiem dla snu”, bardzo dobre, choć pretensjonalne „Źródło”, kompletnie nijaki i pozbawiony własnego głosu „Noe: Wybrany przez Boga”), tak tu porwał mnie posępną baśniowością. Kto nie widział tego oscarowego zderzenia osobowości tancerek – w tych rolach Natalie Portman i Mila Kunis – prowadzącego do makabrycznego i (znowu!) uwalniającego finału, niech czym prędzej zarezerwuje wolny wieczór na muzyczną i wizualną ucztę.

 

Papkin: Na szczególną uwagę zasługuje dostępna w serwisie pornografia. W Czarnym Łabą... W Czarnym Łabon... W "Czarnym ptaku wodnym z rodziny kaczkowatych" Natalie Portman demonstruje swe ociekające potem kostki i pręży się do nas opięta w ciasny gorset, z którego próbują uciec jej małe, niemal dziewczęce piersi. Pośladki Homera w "Simpsonach" nie każą wysilać wyobraźni, podobnie zresztą jak zwis męski (pl.wikipedia.org/wiki/Krawat), jakim Jason Segel niemal smaga widza w "Chłopaki też płaczą" (dodajmy, że przez ekran przewija się także Mila Kunis, której derrière broni przed łakomym okiem jedynie wąziutkie bikini). Jeśli nie jesteście fanami niedopowiedzeń, dobrym pomysłem jest natomiast odpalenie "Garfielda", który nijak nie wzbrania się przed brutalnym gwałtem na swym komiksowym odpowiedniku. Szczególnie wytrwałym polecam także "Sekstaśmę", jaka to dała Cameron Diaz kolejną okazję do udawania lolitki z powieści Nabokova.

Jestem bardzo samotny.

 

Krigore: Ostatnio mam fazę lepsze lub gorsze horrory i dzięki temu przypomniałem sobie o Wolfmanie. To obraz z gatunku klimatycznych, bo łączy ze sobą likantropię i realia Anglii schyłku XIX wieku. Moim zdaniem niedoceniony, bo miejscami klimat jest tak zawiesisty, że człowiek boi się potem podczas pełni wyjść śmieci przed blok wyrzucić.

 

Cross: Jeśli jesteście fanami adaptacji filmowych gier wideo, a nie oglądaliście serii "Resident Evil" w reżyserii Paula W.S. Andersona, mimo kiepskich opinii dajcie jej szansę. Anderson zręcznie bawi się głupiutkimi motywami wizualnymi i fabularnymi gier wideo, manipuluje przestrzenią niczym zręczny projektant poziomów, a do tego nigdy nie łudzi się, że tworzy dzieło wybitne. Zamiast tego nurza się w kampie i co chwilę puszcza do nas oko ("Pistolet jest jak aparat. Celujesz i BANG").

Jeśli chcecie porządniejszego, wysokobudżetowego kina akcji, wszystkie części "Szybcy i wściekli" od "Tokyo Drift" to lepsze filmy Marvela niż filmy Marvela - ich twórcy nie tylko potrafią skupić się na konstruowaniu świetnych postaci i radosnych interakcji między nimi, ale też na czytelnych, diabelnie imponujących kaskaderką i kompletnie niewiarygodnych scenach akcji, znacznie lepszych niż w różnych "Avengersach" czy "Ant-Manach".

A jeśli szukacie czegoś z zacięciem artystycznym, "Miami Vice" i "Wrogowie publiczni" Michaela Manna czekają. To późny Mann, znacznie mniej hollywoodzko przystępny niż arcydzieła pokroju "Zakładnika", "Łowcy" i "Gorączki". Jeśli jednak w którymkolwiek z tych filmów rozkochało was przede wszystkim wyrafinowane poczucie estetyki reżysera (teraz zachłyśniętego możliwościami kamery cyfrowej) i smutny fatalizm bohaterów, będziecie w siódmym niebie.

 

Marek Lenc: Polecam, choć zapewne każdy już obejrzał "Bękarty wojny". Bo to jeszcze nie tak przekombinowany Tarantino, bo to Christopher Waltz w świeżym ubranku badassa, bo to II wojna światowa w oryginalnym ujęciu. Bo to dobry film na lato.

 

spikain: Zamiast polecać oczywistości typu "Bękarty wojny", "Scott Pilgrim" czy "Hellboy", polecam zignorować to, co świat mówi o "X-Men Origins: Wolverine" i przymknąć jedno oko, a drugim oglądać. I chłonąć. Owszem, to tandetny film, który ma gdzieś materiał źródłowy. Ale ja go i tak kocham. Nie każcie mi tego uzasadniać. Tymczasem ja skorzystam z okazji i nadrobię "Radio na fali" i "Fantastycznego Pana Lisa".

 

Cursian: Wskażę Hitmana. Nie żeby to był dobry film, wręcz przeciwnie - jest tak głupi, że aż śmieszny. Przy odpowiednim nastawieniu ubawicie się jak nigdy. Widok Agenta 47 robiącego młockę za młocką przy akompaniamencie tandetnych efektów specjalnych jest bezcenny. Gdyby to była komedia, dałbym 10/10. Serio, sprawdźcie, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście. 

 

Berlin: TOKYO DRIFT. Podziękujecie mi później.

 

Monk: Sam odświeżę sobie trójcę Bourne'ów – dobrze zrealizowane kino akcji z nieobrażającą inteligencji intrygą, w sam raz przed premierą nowej odsłony i, czego potrzebuję, jak znalazł do odpoczynku po pracy do wieczora dzień za dniem. Alternatywą byłoby towarzystwo Jeffa Bridgesa i oczu Steve'a Buscemiego w „Big Lebowskim” bądź wieczerzanie z Antonim Hopkinsem w „Czerwonym smoku” - filmach, które nie pojawiałyby się na śmiesznych obrazkach w internecie, gdyby ich bohaterowie nie zapadali w pamięć. Z głowy ciężko będzie pozbyć się też „Ostatniego króla Szkocji” - Forest Whitaker urodził się chyba tylko po to, by zagrać w tym filmie. O takim „Prometeuszu” zapomnicie w trymiga, ale jeśli wypadnie wam spędzać deszczowy letni wieczór w pomieszczeniu z odpowiednio dużym ekranem i dobrym nagłośnieniem, śmiało zasłońcie okna i uruchomcie ten cierpiący na kryzys tożsamości gatunkowej nibyprequel „Obcego” - byle bez lektora.


Redaktor
CD-Action
Wpisów1100

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze