2.06.2016, 12:25Lektura na 3 minuty

Atlas Reactor - zapowiedź cdaction.pl

Kiedy zapytany przez znajomych, co to w ogóle jest ten Atlas Reactor, odpowiedziałem bez zastanowienia, że to turowa bijatyka, skończyło się na śmiechu i pukaniu w głowy. Nie dziwota. Ale jest to bijatyka, i jest ona turowa. Szkoda tylko, że w duchu kuchni fusion wysmażono posiłek zwyczajnie mdły.


dicolyen

Trion reklamuje tytuł jako taktyczną grę drużynową z "symultanicznymi turami", co znaczy tyle, że wszyscy wykonują swoje ruchy jednocześnie. Sprawa jest jednak trochę bardziej skomplikowana i mniej chaotyczna niż by sie mogło wydawać.

Tej mechaniki wszystkie składniki
Najpierw wszyscy podejmują równocześnie decyzje, co w danej turze będzie się działo, a potem oglądają skutki. Możliwości manewru mamy cztery: przygotowanie (leczenie czy stawianie pułapek, tudzież akcje zadające obrażenia, ale uruchamiające się w następnym cyklu), zryw (połączenie poruszania się i walki– tak, aby wskoczyć do akcji, jak i z niej uciec), atak oraz ruch.

Problem polega na tym, że zdolności są mało zróżnicowane i „na sztywno” przydzielone do danej postaci. Masz ich (znaczy zdolności, nie postaci) pięć i tylko pięć. Jedyne zmiany, na jakie pozwalają Trioni to modyfikacje lekko zmieniające działanie danej akcji (zasięg, czas trwania, większy współczynnik tarczy, czy leczenia).

Takie postawienie sprawy w alfie spowodowało, że przez pierwsze dwie godziny tytuł tylko lekko szturchał kijaszkiem moją ciekawość. Po kolejnych dwóch patrzyłem w monitor już poirytowany, a im dalej w las tym gorzej. Mecze są monotonne, czasem ma się wrażenie, że wszystko odbywa się dokładnie tak samo, jak przez ostatnie siekiernaście starć. Nie pomaga fakt, że udostępniono tylko dwie mapy. Nawet całkiem spora liczba bohaterów, podzielonych na tanków, DPS-ów i wsparcie, nie powoduje przyspieszenia rytmu serca, bo w większości mają takie same lub podobne zdolności.

Do mnie to dociera, ale nie rozumiem
Gdzieś w tym momencie wypadałoby w końcu powiedzieć coś o historii wokół całej tej młócki. Fabuła sprawia jednak wrażenie miałkiej i schematycznej, a do tego jest tak niezrozumiała, że aż żal czasu zmarnowanego na jej zgłębianie. Wygląda, jakby na siłę dolepiono ją do produkcji. Mamy coś o ostatnim reaktorze, o Trustach (Funduszach, jak mniemam?), o wolnych – nomen omen – strzelcach i o tym jak to każdy każdego chce okraść.


Zapomnieć też można o jakichkolwiek znaczących profitach ze zwiększania poziomu poszczególnych postaci i konta - jedyne, co dostajemy za kolejne awanse to tła i obrazki do awatara albo przedmioty podwajające ilość zdobywanego doświadczenia. Żeby jeszcze szybciej zdobywać kolejne tła i obrazki...

Trzeba przyznać, że grafika w stylu XCOM–a 2 (z overwatchowymi postaciami) może się podobać, szczególnie za sprawą nieźle wyglądającego i pasującego do produkcji cel-shadingu. Muzyka też w ucho nie kłuje, choć jej obecność rejestruje się gdzieś na peryferiach percepcji.

Ja rozumiem, że to alfa. Rozumiem, że nie można pokazać wszystkich kart od razu, szczególnie, że w kolejce czeka zamknięta beta, w której też trzeba czymś nowym błysnąć. I na premierę jeszcze jakąś wisienkę na torcie zostawić. Nic niestety nie zmieni faktu, że Atlas Reactor mnie nie porwał i nie porwie. W dodatku twórcy zamierzają ten swój kotlet schabowy ciągle odgrzewać i obtaczać w starym jajku dodając "nowego najemnika" czy "nową mapę". Inne panierki nijak jednak nie zamaskują nudnego, powtarzalnego gameplayu oraz nieciekawej fabuły. Ale tak to już jest z Trionowymi grami, że nie wzbudzają w braci graczy większego entuzjazmu. Atlas Reactor tego nie zmieni.


Redaktor
dicolyen
Wpisów2

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze