10
28.07.2015, 13:39Lektura na 3 minuty

Until Dawn - już graliśmy

Katartyczna natura horrorów ma w Until Dawn dwojakie oblicze. Po trzygodzinnej sesji z grą zarówno bardziej doceniam bezpieczeństwo i względną normalność wielkomiejskiej egzystencji, jak i czuję olbrzymią ulgę na myśl, że nie żyję wśród amerykańskiej bananowej młodzieży.


Monk

Tytuł w pełni zasługuje na miano interaktywnego slashera. Za nastrój rodem z kultowych produkcji tego typu odpowiada, oprócz bardzo filmowej pracy kamery, nafaszerowana kliszami historia z niekończącego się cyklu „Paczka Nastolatków wyjeżdża zaszaleć na Odludziu, po czym pada ofiarą Psychopatycznego Mordercy”.

Udostępniony mi fragment gry obejmował początek pobytu czterech par w opuszczonym górskim schronisku i pierwsze ataki rzeczonego szaleńca. Wydaje się, że w UD raczej nie będzie miejsca na rechotliwy pastisz – nie licząc rzucanych przez bohaterów uwag typu „czy my jesteśmy w jakimś filmie?”, nawiązania do klasyki gatunku były podawane z superpoważną miną. Zabawa tablicą ouija, indiańskie duchy, niewyjaśnione morderstwa sprzed lat, zamaskowany świr z głosem Jigsawa zmuszający ofiary do zabijania się wzajemnie – pokazany miszmasz raczej nie zaskakiwał.

Dekoracje nabierają świeżości za sprawą narracji, która zbliża grę do Heavy Rain. Wraz z rozwojem fabuły perspektywa skacze pomiędzy poszczególnymi członkami grupy, a to, jakie decyzje podejmie się, wcielając się daną postać, rzutuje na dalsze losy całej kompanii. W razie doprowadzenia do czyjegoś zgonu nie ma odwrotu – plik automatycznego zapisu jest jeden. Niestety odroczonych konsekwencji wielu wyborów nie zobaczyłem. W demie największym sukcesem okazało się rozebranie pustogłowej Jessiki, którą jako równie próżny Mike długo w tym celu urabiałem.

until-dawn-elsa-i-jakis-ziomek_177cg.jpg

Zwykle dylematy dotyczą mniej przyjemnych kwestii. UD co rusz przeistacza się w festiwal survivalowych cut-scenek, w kluczowych momentach filmików zmuszając np. do szybkiego wskazania jednej z dwóch dróg ucieczki lub testując refleks w QTE. Prędko okazało się, że „oczywiste” decyzje często takie nie są, a gdy pomyliłem przyciski i biegnący bohater wyrżnął w zmarzniętą glebę, utracone sekundy przypieczętowały tragiczny koniec pościgu kilka minut później. Niezbyt mnie to jednak obeszło – nie polubiłem rozchwianych emocjonalnie bubków i dziuń rodem z reality show nadawanego na MTV. Jak przystało na slashera, ich teatralna bufonada na początku historii była równie irytująca, jak późniejsze nielogiczne uczynki w obliczu zagrożenia.

Aktywniej pougniatać drążki można podczas etapów polegających na spokojnej eksploracji okolic góry Blackwood. Kolekcjonowane wówczas wskazówki dostarczą wiedzy o motywach mordercy, a znalezienie kija bejsbolowego odblokuje alternatywny sposób poradzenia sobie z późniejszym zagrożeniem. Ukryte tu i tam indiańskie totemy pozwolą zobaczyć krótką wizję, która w przyszłości może ułatwić podjęcie decyzji korzystnej dla naszego zdrowia i życia. Każda scena jest przedstawiona bardzo filmowo – a to kamera zawiśnie z dala od bohaterów, za ośnieżonymi gałęziami, to znów gracz będzie ich oglądał w zaszumionych szarościach monitora psychopaty.

until-dawn-wiecej-ziomkow-niemniej-hasztag-nikogo_177cg.jpg

Klimat grozy jest w Until Dawn budowany na tyle nieźle, na ile jest to możliwe w slasherach, a pod wpływem presji, jaką wywiera bezlitosny system zapisów, dużo łatwiej drgnąć po potraktowaniu kolejnym straszakiem. Dodatkowo niepokoją przeplatające główną akcję sceny, w których – w widoku z pierwszej osoby – jesteśmy indagowani przez psychoanalityka o twarzy i głosie Petera Stormare. I choć tym razem upiorny Szwed mówi bez mafijnego akcentu, jest w głosie i grymasach doktorka coś, co przyprawia o dreszcze. Wyjawiane mu sekrety wpływają na wiele elementów historii, chociażby na rodzaj broni używanej przez czającego się w ciemności świra.

Niestety, wystarczy pograć z polskim dubbingiem, by nastrój gdzieś się ulotnił. Drewniane dialogi pełne wymuszonego, licealnego luzu sprawiają, że mroczna historia zaczyna się niczym program na Disney Channel. Potem też raczej nie powinno chodzić o to, by grający kierował się w wyborach tym, co zrobić, by wreszcie na dobre uciszyć wrzeszczącą celebrytkę. Ale kto wie – może dalej, gdy psychopata usunie już więcej osób, będzie lepiej?


Redaktor
Monk
Wpisów66

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze