23
26.11.2014, 12:00Lektura na 5 minut

[Tydzień z Raven´s Cry] O zboczeńcach, pochwach i melonach

Amerykanie wycinają z gry arbuzy, bo występują w niej czarnoskóre postacie. Niemcy wykłócają się o pochwy i chcą zrobić z produkcji grywalną „Piłę”. Polacy natomiast nie udają, że Czarnobrody był uroczym łotrem o białych ząbkach. Co to właściwie znaczy i na ile Raven's Cry okaże się produktem rozrywkowym, a na ile zanurzonym w historii „symulatorem pirata”?


Mateusz Witczak

Zanim krakowski okręt rozwinął żagle, zespół zdobył abordażem kilka bibliotek. Chcąc jak najlepiej oddać klimat XVIII-wiecznych Karaibów, developerzy zanurzyli nosy w starych mapach (które zestawili ze współczesnymi planami miast. Wnioski? Forty i kościoły jak stały, tak stoją, a układ urbanistyczny pozostał – mimo trzech stuleci różnicy – bardzo zbliżony). Na ich biurkach pojawiły się też rozmaite ikonografie i masa książek dotyczących historii piractwa (w tym „Historia najsłynniejszych piratów, ich zbrodnicze wyczynki i rabunki”, której autorstwo niektórzy przypisują samemu Danielowi Defoe), pozycje odzierające korsarzy z medialnego lukru („Life Among the Pirates: The Romance and the Reality”), jak i specjalistyczne tomiszcze dotyczące uzbrojenia („Naval Gunnery”), czy ubioru ówczesnych.

Solidny research pozwolił na włączenie w rozgrywkę rozmaitych niuansów. Przykładowo napotykane na naszej drodze postacie nazywają się – dzięki sięgnięciu po spisy ludności i listy skazańców – dokładnie tak, jak dawni mieszkańcy Karaibów. Niekiedy lektura dostarczała inspiracji do tworzenia misji pobocznych (tak było chociażby z ustępami dotyczącymi analfabetyzmu), tym niemniej nie mniej ważna od ciągów liter okazała się wiedza historyczna członków zespołu. Dzięki znajomości czasów krucjat, flaga występującego w grze Santoria nie przypomina sztandaru Królestwa Jerozolimy (a taki był pierwotny projekt).

Dbałość o detal wcale nie znaczy, że twórcy mieli ambicję stworzenia dokumentu. Krakowski developer ma zamiar sprezentować nam rzeczywistość stojąca w rozkroku pomiędzy realizmem, a popkulturowymi wyobrażeniami na temat piractwa. Jak się zresztą okazało – odtwórstwo w skali 1:1 zwyczajnie grze szkodzi. Szable i bagnety, jakie początkowo podrzucili graficy, były BARDZO mocno wierne standardom epoki, sęk w tym, że... równocześnie okazały się niespecjalnie atrakcyjne dla oka, stąd też nieco je podrasowano i wylaszczono. Zmieniły się również okręty, które będą w pełnej wersji uboższe o pełne olinowanie. Powód jest prozaiczny – na osiemnastowiecznych statkach było tyle sznurów, iż zwyczajnie przysłaniałyby one widok i utrudniały nawigowanie. Nieco wewnętrznych sporów wywołały również chociażby pistolety, które niektórzy piraci (chociażby wspomniany Czarnobrody) nosili na przewieszanych przez szyję wstążkach. Jako że takie rozwiązanie byłoby potencjalnie babologenne (no i irytujące dla graczy – wyobraźcie sobie, że podczas krzyżowania szabel, coś wam nieustannie majta wokół głowy), przeproszono się z kaburami na plecach.

Z każdą kolejną paczką screenów i informacją prasową, skrzynki mailowe studia atakowali pasjonaci piractwa, którzy nie tylko chwalili przyjęte rozwiązania, ale i wytykali historyczne nieścisłości. Niektóre z sugestii znalazły zresztą odzwierciedlenie w grze. O ile na pierwszych zrzutach u boku bohaterów pojawiała się naga stal, narzekania skłoniły grafików do opracowania pochew. Niekiedy kończyło się zresztą na czymś więcej niż dodatkowych teksturach. Kilkoro zapaleńców wytknęło studiu, iż okrętowe działa nie mają klap. Problem był tyleż zasadniczy, co całkiem poważny – gdyby takie statki zwodować, z każdym uderzeniem o fale dostawałaby się do nich woda, co mogłoby poskutkować nawet zatonięciem łajby (nie jest to zresztą kłopot wydumany – w ten właśnie sposób trafił na dno słynny, szwedzki galeon Vasa). Oklapowanie nie tylko się pojawiło, ale nawet zostało wyniesione do rangi (uwaga, brzydkie słowo) ficzera. Gdy w Raven’s Cry’u zbliży się do Was statek z zamkniętymi furtami – możecie spokojnie go wyminąć, gdy jednak podpłynie przy otwartych klapach, jest to czytelna deklaracja ataku.

Niestety wśród wspomnianych maniaków znaleźli się również wspomniani w tytule zboczeńcy, którzy domagali się w mailach położenia nacisku na estetykę gorę. Ponoć jeden z nich przysyłał tak plastyczne i obrzydliwe wiadomości, że... twórcy zaczęli rozważać, czy nie przekazać ich odpowiednim służbom. Konsultacje z fanami doprowadziły również do przesunięcia akcji w czasie, stąd Raven’s Cry uciekł od XVII wieku, w stronę kolejnego stulecia. Powód był prozaiczny – dopiero wówczas na statkach pojawiły się koła sterowe – pozwolił jednak na to, by ukazać Port Royal świeżo po przejściu tsunami i wprowadzić do zabawy nieco „nowocześniejszych” pirackich zabawek. Absolutnie ahistoryczny jest natomiast rozbrzmiewający w soundtracku akordeon (no, w każdym razie jego kuzyn), którego zastosowanie było jednak ukłonem w stronę wspomnianych już „popkulturowych wyobrażeń na temat piractwa”.

Pisząc o „historyczności” gier, warto też zwrócić uwagę, że ostatnie słowo może mieć do powiedzenia nie developer, ale wydawca. Każda z produkcji Reality Pump przepuszczana jest przez swoiste sito kulturowe, które ma zminimalizować ryzyko wpadek na rynkach lokalnych (pamiętacie może kazus żarówek firmy „Osram”, albo głośną sprawę Fiata Diablo, jaki został zbojkotowany przez katolickich Włochów?). Krakusi mają ciekawe przejścia i na tym polu. Gdy ich poprzednia gra – Two Worlds II: Pirates of the Flying Fortress, debiutowała w USA, tamtejszy wydaw... o przepraszam, publisher, podniósł larum i nakazał błyskawiczne korekty. Powód? W grze mogliśmy handlować warzywami i owocami, wśród których znalazły się arbuzy. Szkopuł w tym, że gra nie uciekała od problemu niewolnictwa, a że niektóre postacie były czarnoskóre... Cenzorzy od wuja Sama uznali zestawienie Afroamerykanów z watermelonami za rasistowskie (i tak dobrze, że w Dwóch Światach nie było rowerów). Cóż – znak czasów.

Na koniec podzielę się z Wami chłodnym i profesjonalnym spostrzeżeniem redakcyjnego Cerbera – soundtrack z RC autentycznie kopie zadek! Muzycy sięgnęli po standardy spopularyzowane później przez muzyków bluesowych i rockowych (tytułów podać nie mogę, ale wierzcie mi – ZNACIE JE!), które mają swoje korzenie właśnie w XVIII wieku. Pomysł – przedni, a wykonanie – jeszcze lepsze. Oby to samo można było powiedzieć o całej grze, czego życzę i sobie, i Wam.


Redaktor
Mateusz Witczak

Do lutego 2023 prowadziłem serwis PolskiGamedev.pl i magazyn "PolskiGamedev.pl", wcześniej przez wiele lat kierowałem działem publicystyki w CD-Action. O grach pisałem m.in. w Playu, PC Formacie, Playboksie i Pikselu, a także na łamach WP, Interii i Onetu. Współpracuję z Repliką, Dwutygodnikiem i Gazetą Wyborczą, często można mnie przeczytać na łamach Polityki, gdzie publikuję teksty poświęcone prawom człowieka, mniejszościom i wykluczeniu.

Profil
Wpisów3462

Obserwujących20

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze