2
18.08.2014, 14:00Lektura na 3 minuty

L.A. Cops - już graliśmy

Strzelanka z widokiem z góry, chwytliwą muzyką i estetyką przywodzącą na myśl filmy z dawnych lat. Twórcy pełnego wąsatych gliniarzy w okularach słonecznych L.A. Cops nie kryją, że ich największą inspiracją jest Hotline Miami. Niestety, wbrew pozorom kopiowanie tej gry nie jest receptą na pewny sukces.


Cross

Teledysk Beastie Boysów do „Sabotage” obejrzałem około stu tysięcy razy. W założeniach więc strzelanina z góry korzystająca z tej samej estetyki – filmowego Los Angeles, w którym uzbrojeni w wielkie spluwy, ciemne okulary i sumiaste wąsy policjanci puszczają się w dzikie pogonie za bezwzględnymi bandziorami – nie mogła mi się nie spodobać. A jednak!

Już parę minut po wybraniu dwóch postaci w menu głównym i ruszenie w teren jasne staje się, że studio Modern Dream zapatrzyło się w Hotline Miami jak w obrazek. Kopiują je bezkrytycznie, przez co pojawiają się tu niemal te same wady: mała różnorodność przeciwników, beznadziejne AI, checkpoint co piętro (czyli co parę minut), znajome projekty poziomów z dużą ilością drzwi podlegających nietypowym prawom fizyki. Inspirowany filmem Drive hit z 2012 roku korzystał jednak ze wielu zagrań, które pozwalały przełknąć bez większych kłopotów te problemy. Hipnotyzująca muzyka, możliwość powtórzenia gry po śmierci w mgnieniu oka, świetne animacje i udźwiękowienie dające bezbłędnie odczuć skalę przemocy na ekranie, czytelne projekty poziomów… Mówiąc krótko, Hotline Miami miało wiele zalet, których L.A. Cops obecnie nie ma.

Misja, w którą przyszło mi zagrać, polegała na odbiciu wieżowca przejętego przez gang pod dowództwem wariata. Zacząłem od naukowego eksperymentu mającego ustalić, jakie doznania dają tu strzelaniny. Jako doświadczony psychopata stwierdzam, że nieciekawe, paf, prysk krwi, wróg się przewraca. Chociaż przyznaję też, że za wiele razy nie pociągałem za spust, bo szybko zrozumiałem, że lepiej zostawić mordowanie sztucznej inteligencji. W danej chwili zawsze sterujemy jedną postacią, podczas gdy druga atakuje każdego w polu widzenia – a AI ma celność i szybkość, których nie powstydziliby się najsłynniejsi rewolwerowcy z klasycznych westernów. Najlepsza taktyka w obecnej wersji L.A. Cops to wbiec do pokoju, wcisnąć  klawisz zmiany postaci i nasłuchiwać, jak sterowany przez procesor kompan ze sprawnością godną samego Dzikiego Billa Hickoka posyła wszystkich opryszków do kostnicy.

Gdyby nie to, że izometryczna kamera we współpracy z nieczytelną paletą barw i zdradzieckimi drzwiami czasem potrafią wyprowadzić gracza w pole, nie wiedziałbym, jak wygląda ekran game over. Kontrolowany przez komputer detektyw Kowalski, którego czasem jak przenośne działko popychałem w kierunku zbirów, potrafi przejść grę za mnie. Aż strach pomyśleć, co będzie, gdy w pełnej wersji można będzie rozwijać zdolności postaci przez system doświadczenia! Właściwie w tym momencie nie wiem, czemu miało służyć wprowadzenie dwóch grywalnych policjantów jednocześnie – multiplayera nie będzie, a jako samotny wilk musiałbym się przynajmniej trochę pomęczyć z dojściem na koniec poziomu.

Na ostatniej mapie mój partner sam rozwalił bossa (którego nie zobaczyłem nawet na oczy), a ja stwierdziłem, że wolałbym zagrać znowu w klasyki – nie wiem, Shock Troopers od SNK lub Crackdown od Segi. Tym, którzy koniecznie chcą nowego Hotline Miami, radzę czekać na odległą wciąż „dwójkę” lub podobne do niej Hong Kong Massacre. Wczesna wersja L.A. Cops jest co prawda nadal bardzo prosta, ale jeśli łatwy schemat „chodzenia i strzelania” już w założeniach tak bardzo przerósł umiejętności twórców, jaką mam mieć nadzieję na pełną wersję?

Wstępny werdykt: Nie kupować i modlić się, by twórcy odratowali ten projekt.


Redaktor
Cross
Wpisów2216

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze