31
27.04.2014, 11:00Lektura na 5 minut

[Słowo na niedzielę] Klient nie myśli racjonalnie

Early Access w założeniu ma pomóc graczom i twórcom, by pierwsi dzielili się opiniami o wczesnej wersji gry i mogli sprawdzić ją przed premierą, drudzy zaś na bazie komentarzy mogą lepiej ją dopracować, przy okazji promując żywy materiał. Czasem wdaje się jednak rak w postaci gry beznadziejnej i aroganckiego twórcy, co wywołuje kolejną dyskusję o otwartych bramach Steama.


Adam „Adzior” Saczko

Przykład Goat Simulator, Unearthed czy ostatnio właśnie Earth: Year 2066 pokazuje niezwykłą przewrotność naszej branży - najgorętsze dyskusje wywołują gry, które niczym na naszą uwagę nie zasługują. Bazujące na fatalnych pomysłach, niedorobione w każdym miejscu, żenująco brzydkie i technicznie niepełnosprawne. Artystów kilkaset lat temu zaczęła pociągać brzydota, współcześnie kina organizują maratony beznadziejnych filmów, a te najniżej oceniane zarabiają na siebie aż miło. I tak Earth: Year 2066 - jak dotąd największa pomyłka roku, która wysoko ustawiła poprzeczkę konkurencji w tej dziedzinie - wywołała jedną z gorętszych dyskusji ostatnich miesięcy. Z drugiej strony, wpływ ma zapewne fakt, że nasza branża, od lat rodząca Kolumbów podbijających nowe horyzonty, z chwilą nadejścia nowej generacji stała się dramatycznie nudna.

Ale to na pecetach ma dokonywać się rewolucja, której ma pomagać Steam Greenlight wpuszczając małych twórców na wielki rynek i Early Access. Tam niedawno pojawiła się pokraka E:Y2066. Według opisu twórcy:


Pierwszoosobowa gra sci-fi w apokaliptycznym otwartym świecie, gdzie twoim głównym zadaniem jest przetrwanie. Osadzona w postapokaliptycznej przyszłości umieszcza cię w roli ocalałego po nuklearnej wojnie USA i Chin. Stałeś się mutantem przez promieniowanie. Musisz dostać się do bezpiecznego miejsca zwanego GOD'S HOUSE by przeżyć. Czeka cię niebezpieczna przygoda. Earth: Year 2066 jest inspirowane Half-Life i Falloutem.


Świat otoczony niewidzialnymi ścianami trudno nazwać otwartym, choć wyrzucenie pod mapę łamie pewne bariery. Nie przypominam sobie, by Fallout miał literówkę w menu, a Half-Life ohydną grafikę i fatalne udźwiękowienie. O God's House dowiedziałem się ze Steama, bo o żadnym celu gra nie wspomina. Zgodzę się za to ze "stawaniem się mutantem". Podczas poruszania się kamera rzucała obrazem tak okrutnie, że - tutaj się nie zgrywam - zachciało mi się wymiotować i wspomniałem słowa rodziców sprzed lat, że po kwadransie grania trzeba zrobić przerwę. Dalszy opis wspomina o planowanym wsparciu Oculus Rifta - Thorze uchowaj, by do tego nie doszło.

Za tę przyjemność twórca o pseudonimie Muxwell życzy sobie 20 euro. 84 złote z groszami. Można kupić sobie za to kilka świetnych gier albo dające więcej frajdy "stołowe" piłkarzyki.

Ponadto pierwszy zwiastun gry na Steamie zawierał fotografię ukradzioną z bazy BBC - trailer podmieniono, przeproszono za błędy, jednak Muxwell w późniejszej rozmowie z jednym z graczy udawał, że problemu nie ma, bo przecież materiał na Steamie nie zawiera "złej" fotki. Muxwell kasował też wiele krytycznych komentarzy, a także edytował negatywne i wpisywał w nich pochwały. Autorami pozytywnych recenzji byli użytkownicy z jego listy znajomych. W pewnym momencie wyczyścił całe forum gry, nazwał je jaskinią trolli, oburzonym graczom przypinając przy okazji łatkę prowokatorów. 

Niektórzy sugerują też, że Muxwell to w rzeczywistości Aaron Bishop - człowiek odpowiedzialny za finansowaną na Kickstarterze grę Lords of Uberdark - jednak ten związek nie jest jasny. Jedni wskazują na informację widoczną poniżej...

... inni zaś dokonują researchu w innych punktach, wskazując, że Muxwell to prawdopodobnie dwójka developerów z Ukrainy - Danya Sheva i Alex Corbi. Nie wiadomo, czy można wierzyć w jakiekolwiek słowo wypowiedziane przez Muxwella, niemniej podczas rozmowy z jednym z użytkowników Steama stwierdził w reakcji na pytanie o cenzurę krytyki, że nie jest w stanie kontrolować czynności wszystkich swoich pracowników, bo z konta korzysta kilka osób.

Tożsamość twórcy E:Y2066 to jednak dość mało istotna sprawa. Uwagę graczy zwraca inna rzecz, która w ostatnim czasie nie jest tylko problemem Steama - otwartość. Daje przestrzeń maluczkim, oferuje im nowe możliwości, a przy okazji zwiększa szansę na powstanie smrodu. Tak, przypadek dzisiejszej bohaterki to po prostu sprawa cuchnąca obornikiem, bo demokratyzacja - teoretycznie to, co w sieci najlepsze - poskutkowała wszystkim, co w branży gier jest najgorsze. Żądzą kasy, aroganckim twórcą, fatalnym produktem i bezradną furią odbiorców.

W ostatnich latach bowiem nie tylko Steam, ale i Xbox Live Arcade, PlayStation Store, a nawet eShop otworzyły się na niezależnych twórców przez zwiększenie roli użytkowników, obniżenie progu wejścia i możliwość zarobku przez dodatkową promocję. Z tego punktu widzenia otwartość jest wyłącznie pozytywna. Greenlight dopuszcza do sprzedaży wiele świetnych produkcji, że wspomnę chociażby Papers, Please, które zakręciło światem w zeszłym roku.

Z drugiej strony gracze wskazują, że odkąd właściciele cyfrowych platform popuścili pasa, zaczęło pojawiać się więcej gier zabugowanych, wymagających długiego łatania lub po prostu kiepskich. Dobrego przykładu nie dają też rynki mobilne, gdzie roi się od śmieciowych aplikacji, wirusów i ukrytych odkurzaczy gotówki. Wisienką na torcie jest niesławny przypadek WarZ.

Jasne, można powiedzieć, że wygrywa głosowanie portfelem, że informacje w sieci rozchodzą się błyskawicznie - kilku pierwszych skrzywdzonych pozostanie, ale reszta będzie ostrzeżona. Rynek pokazuje jednak, że klient nie myśli racjonalnie, skoro sukces zależy głównie od promocji, a nie od jakości. Electronic Arts dwukrotnie okrzyknięto najgorszą firmą na świecie, a koncern specjalnie tego nie odczuł, nadal masowo sprzedając gry.

Tylko czy naprawdę powinniśmy obwiniać Valve za to, że niektórzy twórcy - co zdarza się wyjątkowo rzadko - to zwyczajni buce? Czy uśmiechnięte mordki wszystkich indyków, którym opłaciło się stać w kolejce po zielone światło w Greenlight, warto wyciąć razem z pazernymi paszczami twórców dwóch gier?

Jakkolwiek byśmy sobie na to nie odpowiedzieli, dojdziemy do tego samego wniosku. Nie ufajcie sukinsynom.  


Redaktor
Adam „Adzior” Saczko

Od lat gram, piszę, gadam i robię gry. W efekcie gadam o grach popisowo zrobionych. Zagraj w Unavowed.

Profil
Wpisów2882

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze