23
23.08.2013, 11:00Lektura na 4 minuty

gamescom ´13: Wiedźmin 3: Dziki Gon - wrażenia z pokazu

Mimo moich szczerych nadziei wciąż nie było nam dane położyć żądnych przygód łap na nowym Wiedźminie. Zanosiło się, że ekipa CD Projekt RED pójdzie na łatwiznę i pokaże fragment znany jeszcze z pierwszych pokazów. I prawie tak się stało - a wiecie, co znaczy "prawie". 


Adam „Adzior” Saczko

Główna misja pozostała niezmieniona, zwrócono się za to w kierunku innego zadania pobocznego. Zaczęło się od wizyty Geralta u Cracha an Craite w Kaer Trolde. Yarl miasta i zarazem długoletni znajomy naszego bohatera poinformował go o Bjornie, który ocalał jako jedyny po najeździe Dzikiego Gonu na jedną z wiosek. Wiedźmin ruszył bez zwłoki, mijając po drodze pięknie prezentującą się przystań, zapełnioną mieszkańcami zajmujacymi się swoim codziennymi sprawami. Widoki wywierały niesamowite wrażenie nie tylko ze względu na techniczną stronę next-genowej oprawy graficznej, ale głównie z powodu dbałości projektantów o zagęszczenie detali tworzących zdumiewającą całość. Jeśli czytaliście artbooka z kolekcjonerki Zabójców Królów, mieliście okazję przekonać się o tej pieczołowitości. Otwarta przestrzeń trzeciej odsłony serii pozwala pokazać jeszcze więcej, co z pewnością wychodzi grze na dobre.

Geralt z pomostu wskoczył na łódź, czego nie zrobiłby podczas burzy, gdyż wówczas pogoda zawalczyłaby o swoje i roztrzaskała kadłub w drobny mak. Po dotarciu do brzegu i krótkiej przebieżce Biały Wilk stanął do walki z grupką bandytów, chętnych na spuszczenie łomotu mieszkańcowi jednego z domów. Często podkreślany w zapowiedziach wachlarz nowych animacji faktycznie dobrze wpłynął na wygląd walki, jednak z drugiej strony doskakiwanie Geralta do dalej położonych przeciwników wyglądało niezbyt naturalnie, przypominając bardziej hamowanie na nartach, niż szermierkę na sterydach. Dalej wygląda to efektownie, ale nieco zbyt przerysowanie, zwłaszcza w połączeniu z nowym, odchudzonym wyglądem bohatera - trudno znaleźć człowieka o tak zachwianych proporcjach pasa do ramion. Dalej od atlety, bliżej do superherosa. Ponadto mimo usprawnień twarze postaci dalej wydają się nieco zbyt sztywne. Nie ma się jednak co czepiać - na tym etapie produkcji jeszcze wszystko może się zmienić, najczęściej na lepsze.

Niedaleko pobliskiej wieży żerował rogaty potwór, który poza piekielnie mocnym uderzeniem (na szczęście przeważnie poprzedzonym spowolnieniem tempa akcji, byśmy mogli wykonać unik) dysponował ciekawym atakiem specjalnym. Używając swojego trzeciego oka spowijał nasze pole widzenia całkowitą ciemnością, w orientacji zaś pomagał jedynie miotacz ognia, czyli znak Igni ujawniający sylwetkę kreatury. Stwór wyjątkowo nie został zabity, ale i tak uciekł, co zapowiedziało, że jeszcze go spotkamy. To prawdopodobnie jeden z elementów polityki maksymalnego stężenia questów na piksel - po premierze okaże się, czy faktycznie podobnych sytuacji napotkamy wiele. Choć ufam RED-om, zapełnienie tak wielkiego świata urozmaiconymi dynamicznymi zadaniami wymaga wspięcia się na zenit kreatywności. Oby jej nie zabrakło.

Wróćmy do Bjorna, z którym wiąże się pokazana później misja poboczna. Brat wspomnianego jegomościa został znaleziony w lesie nabity na poroże, niczym w pierwszym odcinku Hannibala. Jak to bywa w dziełach grozy, trup jest, winnego nie ma. Ród an Craite uważa, że drzemiące w puszczy bóstwo złości się i trzeba je bardziej rozpieszczać, zaś butni mieszkańcy wsi najchętniej wyeliminowaliby problem, uśmiercając jego przyczynę. Geralt znów nieco wbrew woli wpakował się w nie swoje sprawy, które postanowił załatwić po wiedźmińsku.

Gdyby nie zgodność z fabułą książkowej sagi - wszak nasz wiedźmin wiele zdziałał dzięki wyostrzaniu zmysłów - z pewnością tropienie celu spoczęłoby na stosie płaskich porównań do orlego wzroku asasynów. Geralt w specjalnym trybie dostrzegł tropy swojej przyszłej ofiary, którą okazał się leszy. Bestiariusz podpowiedział nie tylko zwyczaje i zachowania potwora, ale też - co jest bardzo użyteczne - podsunął kilka prostych wskaźników odporności czy żywotności stwora. Ten nie mógł jednak zginąć, póki w pobliżu znajdowała się naznaczona przez niego dziewczyna (nieświadoma swojej "wady"). Wieśniacy - którym Geralt zdecydował się podsunąć wieść o maszkarze - wzięli sprawę w swoje ręce, zwyczajnie mordując niewiastę. Fani sagi Sapkowskiego z pewnością pamiętają słynny cytat o ludziach, potworach i potwornościach. Misja w wiosce to coś, co miłośnicy Wiedźmina lubią najbardziej - niejednoznaczna moralnie opowieść pełna trudnych decyzji, z których żadna nie prowadzi do happy endu.

Leszy - przypominający krzyżówkę czaszki jelenia z sylwetką Śmierci z Darksiders II - okazał się dla grającego RED-a nie tak trudny w pokonaniu, choć początkowo jego ataki o dalekim zasięgu mogły napsuć krwi. Ostateczne rozwiązanie kwestii leśnych ponownie przypomniało o oprawie. Las przestał być ponury, rośliny nabrały barw, a ptaki zaczęły świergotać głośniej.

Po raz kolejny Wiedźmin 3 pokazał się efektownie. Screenowy artysta z Dead End Thrills z pewnością zaciera już ręce, ja czekam z niecierpliwością na grywalną próbkę. Widziałem już sporo dobrego, teraz dajcie mi skalpel wraz z padem i pozwólcie operować na żywej tkance. Najlepiej niedługo.


Redaktor
Adam „Adzior” Saczko

Od lat gram, piszę, gadam i robię gry. W efekcie gadam o grach popisowo zrobionych. Zagraj w Unavowed.

Profil
Wpisów2882

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze