34
22.08.2013, 13:00Lektura na 3 minuty

gamescom ´13: Oculus Rift - już testowaliśmy

Dla wielu graczy zwycięzcą tegorocznego gamescomu będzie zapewne PlayStation 4 wraz z ujawnioną listopadową datą premiery konsoli. Ale nie dla Mr. MiHa, dla którego tytuł ten przypada goglom wirtualnej rzeczywistości Oculus Rift. Wie, co mówi, bo miał okazję własnoręcznie przetestować ten niezwykly sprzęt.


Mr. MiH

Często te największe zaskoczenia atakują nas w najmniej spodziewanych momentach. Dla mnie taką właśnie chwilą była wizyta w 1C na sekcji biznesowej targów gamescom. Prawie godzinna prezentacja ich nadchodzących tytułów już się wyczerpywała, a gdy pokaz nowego IL-2 Sturmovik dobiegał końca nagle usłyszałem magiczne hasło: „W sali obok mamy demo stworzone specjalnie pod Oculus Rift.”. Do tej pory słyszałem jedynie opowieści o mistycznych mocach tych cybernetycznych gogli do nurkowania, więc naturalnie podekscytowałem się niczym pięciolatek u wrót do Disneylandu. Cóż, za większość rzeczy może i zapłacicie kartą Master Card, ale to co zrobił ze mną ten kwadrans bezpowrotnie zrujnował wszystko co będzie mi dane oglądać na archaicznym rupieciu jakim jest telewizor Full HD.

Wkroczyłem do niewielkiego pomieszczenia gdzie na komputerze leżały właśnie one – małe czarne wrota do wirtualnej rzeczywistości. Wygodnie się rozsiadłem,  ekipa obłożyła mnie całym osprzętem, po czym odpalono zwyczajny przelot po zimowym pustkowiu. Momentalnie znalazłem się wewnątrz kokpitu, a szare komórki rozprysnęły się z niedowierzania. Pomimo niskiej rozdzielczości (bolączka devkitów) czułem jakbym autentycznie siedział za sterami historycznej machiny. Patrzę pod nogi, a tam światło słoneczne tańczy na wszelkich wajchach i wskaźnikach samolotu. Zerkam w lewo, a tam widzę jak skrzydła pracują przy każdym najdrobniejszym skręcie. Obracam się za siebie i natychmiast wiem, że w tamtych czasach żałowano pilotom na skórzane oparcia. Chcę powiedzieć coś elokwentnego na temat samego sprzętu, ale jedyne co wydobywa się z moich ust to: „Ahahahaha! Ale to za******e!”.

Wierzcie, że jestem człowiekiem któremu naprawdę ciężko dogodzić w kwestii gier. Jeśli coś nie jest chorym „indykiem” o trzymanych w piwnicach dzieciach czy jakimś kolejnym „kwaśnym” tworem Sudy51 to najwyżej wyciśniecie ze mnie mało entuzjastyczne: „Meh, ujdzie.”. Przez piętnaście minut siedziałem i jak obłąkany cieszyłem się z faktu, że człowiek obok robi beczki samolotem, w którym przecież wcale nie siedzę! Nie było sekundy żeby nie świerzbiły mnie ręce, aby sięgnąć i uchylić cyfrowe okienko czy też popukać palcem w te wszystkie szalejące wskaźniki. Po brutalnym oderwaniu od prowizorycznego „Matrixa” zapragnąłem więcej, zatem natychmiast wyruszyłem na poszukiwanie innych perełek podpiętych do Oculus Rifta.

Na szczęście dosyć łatwo udało mi się upolować w dżungli stoisk to jedyne słuszne, czyli oficjalną budkę twórców Oculusa. Tam zaznałem kolejnych kilku minut czystej euforii fruwając sobie po zabudowanych slumsach za sterami mecha w Hawken. Choć akurat w tym przypadku wnętrze machiny wyglądało jak zaawansowana fanaberia fana papercraftingu, to i tak szeroki „banan” nie opuszczał mojej gęby. Nadwyrężyłem każdy możliwy mięsień karku przyglądając się takim drobiazgom jak chociażby widoczne w bocznych szybach przeładowywanie potężnych dział, czy też szukając drobniaków walających się po podłodze kroczącej machiny zagłady. Zapytany o wrażenia po prostu zrobiłem grymas należący do człowieka który dopiero osiągnął nirwanę, co kolesiowi z obsługi w zupełności wystarczyło za odpowiedź.

Tak więc Oculus Rift to póki co mój bezapelacyjny zwycięzca targów, bo dla kogoś kto nie miał wcześniej styczności z tą technologią jest to ekstremalnie przyjemne przeoranie wszystkich płatów mózgu. Oczywiście wciąż pozostaje kwestia tego czy dałbym radę wytrzymać w tych goglach dłużej niż kwadrans bez migreny oraz trwałego usmażenia sporej garści szarych komórek. Jak przyznał jeden z twórców jest to wciąż gadżet w fazie produkcji i niestety nie każdy może się nim cieszyć bez zbędnego cierpienia. Mnie jednak nie przeszkadza czekać na gotowy produkt wraz z perełką w postaci ukończonego horroru Routine – rozpaczliwe wołanie o pomoc, odbijanie się od ścian pokoju oraz zawał murowane.


Redaktor
Mr. MiH
Wpisów9

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze