5
5.05.2013, 22:30Lektura na 5 minut

[Po mojemu] Chcę trzecią Grakademię!

Niszczące przeziębienie i kilkaset kilometrów przejechanych w kilka dni nie pozwoliły mi podzielić się wrażeniami z łódzkiej Grakademii na gorąco, ale może to i lepiej. Na chłodno bowiem moja opinia nie zmieniła się – takim inicjatywom trzeba kibicować.


Adam „Adzior” Saczko

Jeśli nie czytaliście newsów i nie wiecie, o czym piszę – Grakademia odbyła się 27 kwietnia w Łodzi i składała się z dwóch segmentów. W większym pomieszczeniu Arena Laser Games w Manufakturze można było pograć w różne multiplayerowe produkcje na konsolach (przeważnie bijatyki), zaś w sali obok odbyły się prelekcje skupione na naukowym spojrzeniu na gry.

Wyszedłem z założenia, że pograć mogę sobie w domu, więc starałem się być na wszystkich prezentacjach i dyskusjach z nadzieją na poszerzenie swoich horyzontów lub choćby poznanie innych punktów widzenia na tematy, które znane są mi od dawna. Czy nadzieje się spełniły?

Niestety, nie do końca, bo panel teoretyczny nie ruszył z kopyta, ale na jedno kopyto. Prezentacje dr Soni Fizek o grach na płaszczyźnie badań interdyscyplinarnych oraz prelekcja Marii Gardy o „groznawstwie” początkowo brzmiały ciekawie. W praktyce okazało się, że tematy są faktycznie głębokie, jednak na tyle, że przez godzinę trudno wyjść od podstaw do zagadnień bardziej skomplikowanych, a wszystko objąć pomysłową tezą i konkluzją na koniec. Faktycznie, powyższe wystąpienia mogły pokazać laikom czym jest ludologia, co znaczy to pojęcie i na których naukowców zwrócić uwagę w poszukiwaniu dodatkowego „mięcha”, ale niewiele ponadto. Zapadły mi też w pamięć słowa pani Gardy o tym, że gry są sztuką ponad wszelką wątpliwość – dyskusja ta jest na tyle młoda i miękkonoga, że tak kategoryczne opinie strasznie mnie kłują, zwłaszcza rzucone na odlew. Mimo to z chęcią usiądę na widowni podczas przyszłych wystąpień obu pań – może następnym razem ich wiedza i zaangażowanie (tego odmówić im nie można, wielki plus za ambicję) trafią w grupę docelową, w której znajduję się ja.

Później, na szczęście, było mniej „po łebkach”, kiedy Cezary Skorupka z Flying Wild Hog skupił się na konkretnym wycinku teorii – monomicie w grach. Tutaj akurat nie jestem obiektywny, bo temat jest mi bardzo bliski, gdyż analizowałem identyczne zagadnienie na uczelni. Nie było jednak wtórnie, ale zwięźle, dynamicznie i z wykorzystaniem barwnych przykładów. Skorupce udało się poruszyć kwestie uniwersalne i bardzo istotne (for dummies – monomit w pigułce) w kontekście odbioru fabuł i nie popaść przy tym w niepotrzebną górnolotność.

Dalej przyszedł czas na kość niezgody, czyli rozważania o recenzji idealnej w wykonaniu dwójki redaktorów SwiatGry.pl. Nie chcę się tu zbytnio rozwijać o samozaprzeczeniach, dziwnych sądach o dążeniu do obiektywności czy multikulturowości zespołu redakcyjnego – trochę fermentu zasiałem na miejscu i nie chcę być uszczypliwy. W skrócie powiem, że byłem lekko zdumiony, że redaktorzy serwisu zawierającego ponad pięćset recenzji odjechali w nieco zaskakujące rejony. Myśl twórcza, credo – OK, z tym się nie kłócę, z niestabilnymi opiniami owszem. Dokładka w postaci końcowej dyskusji, odlatującej od tematu na kosmiczny dystans, nie poprawiła odbioru. Na następnej Grakademii planuję się pojawić i postaram się zabrać głos na dłużej, nikomu nie przerywając.

Ostatnim dwóm prelekcjom można było się przysłuchiwać nie zważając na nieco tłoczną atmosferę małej salki, bo zwyczajnie wciągały. Choć prezentację pierwszych sandboxów z czasów Amstrada w wykonaniu dr Pawła Schreibera oglądałem od połowy ze względów głodowo-burgerowych, i tak bawiłem się świetnie oglądając próbki możliwości silnika fizycznego w Fairlight. Ostatnia prelekcja dotyczyła wąskiego, fachowego dość zagadnienia konstrukcji fabuł w oparciu o krzywą emocjonalną. Wiedzą czarował Michał Staniszewski ze studia Plastic, który poza wartościową teorią naukową ujął część widowni słowami „jesteście młodzi, więc nie rozumiecie jeszcze, dlaczego krótkie gry są fajne”.

Całość nieco obsunęła się czasowo z przyczyn technicznych, a ponieważ czas mnie naglił późnym popołudniem, nie mogłem niestety uczestniczyć w debacie o groznawstwie.

Podczas przerw można było odetchnąć i pograć na rozstawionych wokół konsolach. Tę część oceniam negatywnie, bo towarzyszący mi brat cioteczny sprał mnie kilka razy w Marvel vs. Capcom 3. A poważnie – jak na drugą edycję małej inicjatywy non-profit organizatorzy Marcin Chojnacki i Dominika Staszenko poradzili sobie doskonale. Co dwa kroki można było pograć w coś innego, a najambitniejsi na dużym ekranie walczyli w turnieju o kuszące nagrody od sponsorów. Mówiąc szczerze i bez bawełny, byłem pod wrażeniem firm, które zdecydowały się dorzucić coś do puli nagród. Wskazywać palcem nie przystoi, ale znane w całym kraju i nie tylko logotypy na plakacie drugiej Grakademii dodawały kolorytu obrazkowi imprezy organizowanej przez grupkę pasjonatów.

Ale to nie dla sponsorów wypatruję informacji o trzeciej edycji. Panel teoretyczny co pewien czas kulał, klimatyzacja w salce nie działała, a konsola faworyzowała fana Flogging Molly… ale co z tego? Duże brawa dla organizatorów za dobry pomysł, bardzo przyzwoity event i danie do zrozumienia, że dopiero się rozgrzewają. Kibicuję zresztą nie tylko Grakademii, ale wszelkim małym inicjatywom tego typu. Według mnie mają dużo więcej uroku, niż rozdmuchane, wielkie konferencje. A poza tym na prelekcje poświęcone drugiej, naukowej stronie mojej pasji mam zawsze apetyt. 

No, to poproszę trzecią edycję i więcej podobnych inicjatyw w Polsce.

PS. Pozdrowienia dla dwóch uczestników, którzy podbudowali mojego wewnętrznego celebrytę, czyli znaleźli mnie i pochwalili CD-Radio, mimo że siedziałem w średnio widocznych miejscach :)


Redaktor
Adam „Adzior” Saczko

Od lat gram, piszę, gadam i robię gry. W efekcie gadam o grach popisowo zrobionych. Zagraj w Unavowed.

Profil
Wpisów2882

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze