99
18.09.2012, 10:30Lektura na 7 minut

Borderlands 2 - recenzja cdaction.pl

Borderlands to jedna z najciekawszych nowych marek obecnej generacji gier. Przy jej pomocy Gearbox udowodnił, że ryzyko z nutką czy trzema szaleństwa może opłacić się nawet w naszej zachowawczej branży. Wygląda jednak na to, że przy jedynce wyczerpał swoje nowatorstwo i Borderlands 2 to już tylko klasyczny ciąg dalszy, więcej tego samego. Gem zastanawia się, czy to dla fanów Claptrapa i Pandory wieść dobra, czy zła. 


Gem

Borderlands 2
Dostępne na: PC, PS3, X360
Testowano na: PC
Wersja językowa: angielska   

Borderlands 2, nie bójmy się tego słowa, sequel totalny. Realizuje sprawdzony wcześniej wzorzec i powiela wszystkie mechanizmy z oryginału, a jego formułę odświeża w sposób tylko kosmetyczny. Jednocześnie, postawmy sprawy jasno, to gra bardzo dobra, a miejscami nawet znakomita. I nie tylko dlatego, że nie ma na swoim polu żadnej konkurencji – w całym świecie nie ma innej wielkobudżetowej „Diablo-strzelanki” – i siłą rzeczy musi być najlepsza. Widać po prostu, że sukces pierwowzoru pozwolił twórcom wydać więcej, niż poprzednio – zatrudnieni zostali choćby faktyczni scenarzyści, dzięki czemu i fabuła opowiadana przez ciąg questów (ok. 20 godzin gry) i dialogi z jeszcze barwniejszymi NPC-ami (Tiny Tina jest bombowa!) są nie tylko mniej liniowe, ale i faktycznie ciekawsze. Borderlands 2 kontynuuje przy tym historię opowiedzianą wcześniej w oryginale (oraz trzecim DLC do niego: The Secret Armory of General Knoxx), ale jej znajomość nie jest obowiązkowa. W skrócie sytuacja ma się tak: otwarcie legendarnego Skarbca Pandory – dzikiej planety skolonizowanej w odległej przyszłości przez mentalnie XIX-wiecznych ludzi – faktycznie odmieniło obraz świata. Na planecie pojawił się nowy cenny metal Eridium (twarda waluta, pozwalające handlować na czarnym rynku), oraz nowy jej władca – szef korporacji Hyperion zwany Handsome Jackiem (Kubą Gładkim). I pewnie nie byłoby o czym mówić, gdyby nie to, że zawziął się wytępić konkurencję – nie tylko oryginalnych „Vault Hunterów” (którzy w „dwójce” stali się bohaterami niezależnymi), ale i nowe pokolenie tych kosmicznych łowców skarbów.

Tych nowych zaś jest czwórka (w zasadzie piątka – piąta klasa, zrobotyzowana Mechromancerka imieniem Gaige pojawi się w miesiąc po premierze). Stanowią one - zgadliście! - mutacje tych już znanych, zmodyfikowanych tak, by lepiej dopasować ich do strzelankowego charakteru całej gry. I tak oto Gunzerker Salvador to dawny berserker, tyle że jego moc specjalna poprawia dla odmiany ataki zasięgowe (daje możliwość walenia z dwóch pukawek na raz, co sprawdza się nieźle mimo tego, że strzelanie z drugiej zastępuje możliwość przycelowania). Zabójca Zer0 z kolei to ewolucyjne rozwinięcie huntera, w którym ptaszysko zastąpione zostało lepiej sprawdzającą się mocą maskowania i zabójczych ataków wręcz. Pozostała dwójka jest nowa tylko z nazwy: Commando Axton to dawny żołdak z nieco lepszą wieżyczką obronną (da się ją przykleić do ściany!), a syrenka Maya to siostra Lilith, tyle że zamiast teleportacji korzysta z mocy antygrawitacji. Każda z klas ma także napisane na nowo drzewka talentów, jednak w praktyce gra nimi nie różni się znacząco od tego, co już znamy z oryginału i jego czterech DLC – wciąż chodzi o to, by złapać wroga w środku ekranu i zasypać gradem pocisków z losowo generowanych broni (znów miliardy kombinacji). Ta „inność” bohaterów to zresztą tylko pierwszy z przykładów, że największą robotę w przypadku Borderlands 2 wykonali marketingowcy przekonując wszystkich, że zakres zmian jest nie tylko wyraźny, ale i znaczący.

Podobnie ma się kwestia scenografii. Nowe scenerie są, po pierwsze tak naprawdę nowe jedynie z nazwy (śnieżyło już w oryginale), a po drugie – skonstruowane identycznie jak wtedy. Przemierzanie przestrzeni zatem wciąż przyspieszają pojazdy (wśród nich czteroosobowy Party Truck; niestety latający Buzzard należy tylko do wrogów), a zmiany krain wciąż wiążą się z ekranami ładowania. Znacznie, znacznie lepiej jest natomiast w kwestii questów. Przede wszystkim dlatego, że przestały być całkowicie statyczne – obecnie warunki umowy potrafią się zmienić już w trakcie jej obowiązywania. Przykładem jedno z zadań na 7 czy 8 poziomie doświadczenia (z 50), w którym kolejne fazy odkrywane są na bieżąco, po zaliczeniu poprzednich. W innych z kolei pojawiają się warunki opcjonalne, np. zabijaj tylko wręcz. Zdarzają się też questy, które rozwiązać można na dwa sposoby – choćby poprzez decyzję, czy znaleziony „artefakt” oddać tej czy innej osobie. Wykonywanie zleceń stało się też o wiele przyjemniejsze dzięki… poprawionemu systemowi szybkiej podróży – teraz widać od razu, w jakiej krainie znajduje się cel aktywnego zadania. To sprawia, że zminimalizowane zostały dłużyzny podróżne i znacznie łatwiej przejść od razu do strzelania. Grę wreszcie uprzyjemnia wynalazek minimapy w prawym górnym rogu – widać bez odwoływania się do klawisza M, w którą stronę zmierzać, by się zmierzyć. I właśnie zmierzyć, bo poziom trudności gry jest podobnie nierówny, jak w jedynce i zwykle warto być przynajmniej na poziomie doświadczenia przeciwników, by nie przeklinać na częste respawny.

Borderlands 2 naturalnie wciąż najlepiej sprawdza się w multi (do 4 osób), przy czym dołączanie do gry i wychodzenie z niej odbywa się bez przerywania i restartowania gry. PvP wciąż sprowadza się do pojedynków (można postawić broń, którą zgarnie zwycięzca), jednak jak zwykle lepiej grać w coopie. W kupie zaś raźniej, ale i trudniej – przeciwnicy rosną w siłę skalując się do liczby graczy, w zamian sypiąc lepszymi gratami. System ma jednak poważne braki. Przede wszystkim broń (ale nie ammo czy zdrowie) zbiera tylko gracz, który na niej kliknął, więc jeśli trafi się ninja – cóż, pech. Po drugie – załóżmy, że gracz walczy z bossem na jednym końcu mapy. Do jego gry dołącza kumpel, który pojawia się na drugim końcu i ma do przebiegnięcia całą mapę. Z chwilą jego pojawienia się jednak boss rośnie w siłę i staje się praktycznie niepokonany dla pierwszego gracza. Temu więc pozostaje jedynie kryć się i unikać ataków do chwili, gdy kumpel rzeczywiście dołączy do akcji, tj. znajdzie się w pobliżu. Szkoda, że dotąd nie udało się Gearboksowi stworzyć systemu spawnowania się na sprzymierzeńcu. Jednocześnie Borderlands 2 stała się grą, która wreszcie wspiera alty, postacie alternatywne dla głównej. Sam system „uczenia się” typu broni – im częściej używasz, tym lepsza się staje – zastąpiony zostały koncepcją „kozactwa” („badassostwa”), które pozwala rozwijać zdolności wszystkich postaci na koncie. Bank z Mad Moxxi z kolei stał się skrzynią, w której przechować można dla altów legendarne graty, z których wyrosła już postać główna.

System generowania łupu pozostał przy tym w zasadzie niezmienny. Wciąż znajdowany i kupowany sprzęt tworzony jest losowo w oparciu o kilka zasad („producentów”) i reprezentuje kilka półek jakościowych – od byle pukawek po broń orbitalną. Nieodmiennie też ślepy los może rzucić legendarnym supergunem dwa razy pod rząd albo wcale w ciągu całej gry. Nieco mniej niepotrzebna jest kasa – w grze pojawiła się opcja różnicowania wizualnego postaci przy użyciu znajdowanych i kupowanych alternatywnych głów i ubiorów. Szkoda tylko, że nie ma możliwości ich podglądu przed zakupem i użyciem. Zresztą interfejs w ogóle ze złego w oryginale stał się gorszy teraz – jest jeszcze mniej czytelny! Do tego bardzo wyraźne jest opóźnienie we wczytywaniu tekstur – jest gorzej niż zwykle w przypadku engine’u Unreala 3. Na szczęście już po wczytaniu jest rewelacyjnie – znacznie ładniej niż w oryginale, a przynajmniej podobnie płynnie. Dźwięk – głównie odgłosy palby – też trzyma poziom.

W istocie jednak Borderlands 2 sprawia – szczególnie z perspektywy bardziej złośliwych oceniaczy - wrażenie przegigantycznego DLC do oryginału (o skali podstawki i wszystkich czterech DLC zrolowanych w jedno). Jest jednak mniej powtarzalne, dzięki czemu przy dłuższych posiedzieniach nie nuży tak, jak oryginał. Z drugiej strony nic też nie stoi na przeszkodzie, by grać z doskoku – jest na tyle prosta do "wejścia", by móc traktować ją jako "kwadrans radosnej rozwałki" odpalany w wolnej chwili, nawet za pół roku. Gdyby Gearbox tworząc Borderlands 2 powielił niektóre rozwiązania z Diablo III – w tym spawnowanie się na sprzymierzeńcu i odrębny loot dla każdego z graczy – byłaby ocena wyżej. Teraz pozostaje tylko kolejną - ok, obowiązkową, bo wyczekaną - wycieczką na Pandorę dla obecnych fanów Borderlands.

Ocena: 8,5

---

Plusy:

  • stare dobre Borderlands - tylko lepsze
  • najlepsza Diablo-strzelanka na rynku
  • ciekawsze historia i postacie
  • sporo usprawnień (podróż, mapa)
  •  

    Minusy:

  • typowy dla UE3 pop-up tekstur
  • wbrew pozorom nie ma aż tak wielu nowości
  • standardowo zły interfejs
  • standardowo nietrafione skalowanie postaci

  • Redaktor
    Gem
    Wpisów16

    Obserwujących0

    Dyskusja

    • Dodaj komentarz
    • Najlepsze
    • Najnowsze
    • Najstarsze