40
1.03.2012, 16:00Lektura na 4 minuty

Podróż (czyli Journey) ? recenzja

Tak naprawdę cała ta pisanina nie ma sensu – cała recenzję gry Podróż można zawrzeć w jednym zdaniu. Oto ono: „Jeśli możesz, musisz w nią zagrać”. Poważnie: to rzecz tak dobra, jak dobra potrafi być tylko pomidorowa robiona przez własną babcię.


Hut

Podróż
Wersja testowana: PS3
Wersja językowa: polska

Niestety, gdybym napisał tylko to jedno zdanie, pewnie pod spodem zaroiłoby się od komentarzy, że „cdaction.pl się stacza” i „że zamieniacie się w Onet” (akurat pod względem liczby odwiedzających to pewnie byśmy nawet na to poszli). Trzeba więc napisać więcej, problem w tym, że każde nieopatrzne słowo może zepsuć przeżycie, jakim Podróż niewątpliwie jest – ta gra jest jak próbka wody z tego jeziora, które Rosjanie odkryli pod warstwą lodu na biegunie: jeśli spróbujesz się do niego dostać, zobaczysz jak wygląda, ale przy okazji możesz wpłynąć na jego ekosystem. Czyli stracić najważniejszą wartość.

A wartością najważniejszą w Podróży jest to, co przeżyjesz w jej trakcie. Dlatego obowiązkowo do tego tytułu należy odciąć się od świata zewnętrznego, zgasić światła, założyć na głowę słuchawki i przejść całość od początku do końca naraz. Nie zajmie to wiele czasu, całą historię da się odkryć w dwie-dwie i pół godziny, ale gwarantuję, że będą to dwie godziny, których długo nie zapomnicie.

Żeby jednak nie było, że Podróż to jakiś artystowski bullshit – to rzeczywiście rzecz z przesłaniem, rzeczywiście będąca dziełem ludzi, którzy mieli fantazję wykreować coś niezwykłego i chcieli tym czymś coś powiedzieć, ale też jednocześnie to po prostu gra. A jak się w nią gra? Bardzo prosto. Sterowanie sprowadzono do lewej gałki (porusza postacią), prawej gałki (porusza kamerą), krzyżyka (pozwala skakać, ewentualnie lekko lewitować) oraz kółeczka (sprawia, że bohater wydaje dźwięki tym dłuższe, im dłużej przytrzymamy przycisk). Podobnie jak w stareńkim Another World te proste ruchy wystarczają, by w Podróż rzeczywiście grać: wydawanie dźwięków przyciąga fruwające w powietrzu manuskrypty, które dają bohaterowi moc, ta moc sprawia, że może dalej skakać, odpowiednio kierując postacią w pewnych momentach trzeba np. schować się za skałą, by uniknąć wiejącego z całą siłą wiatru, kiedy indziej zaś trzeba surfować po wydmach tak, by nie wpaść na ścianę jakiś ruin. Zginąć się co prawda nie da, ale jednak jakieś wyzwanie gra stawia – jeśli kiepsko gramy, Podróż może trwać po prostu dłużej.

Akcja zaczyna się od sceny, w której nasz bohater dosłownie spada z nieba na środek pustyni. Nikt nie mówi nam, co mamy zrobić, ale kilka subtelnych wskazówek (np. zabudowania na horyzoncie) mniej więcej wskazują kierunek ruchu. Ruszamy więc przed siebie, przez pustynię (a potem także przez inne lokacje), dążąc do widocznej cały czas na horyzoncie góry, z której w atmosferę wznosi się słup światła. Całość podzielona jest na etapy – każdy kończy się dotarciem do kapliczki, w której oglądamy filmik pokazujący co już przebyliśmy i sugerujący co może wydarzyć się dalej, każda z takich animacji kończy się też wejściem do portalu, który przenosi nas do kolejnego etapu.

Zabawa polega właściwie tylko na tym, by przeć przed siebie, mierzyć z kolejnymi wyzwaniami i podziwiać to, co dzieje się na ekranie – ale uwierzcie mi, żadna inna gra nie generuje obrazów tak pięknych i scen tak niezwykłych jak Podróż. Najwięcej (na tych etapów, które mogę zdradzić...) dzieje się tu z piaskiem i grą słońca na jego wydmach, ale słowa nie za bardzo są w stanie to oddać. „Cudowne złote rozbłyski podczas zjazdu wzdłuż starego akweduktu” brzmią jakbym kolegował się Dżordżem Majkelem, a gwarantuję, że właśnie te rozbłyski was poruszą. Do szpiku kości. A w finale będziecie płakać jak na reklamie cukierków Werhter's.

W tej przygodzie nie jesteśmy całkiem sami. Podczas rozgrywki gra łączy nas w pary z innymi graczami, którzy pojawiają się w naszym świecie. W dwójkę jest na pewno raźniej – można sobie pomagać na różne sposoby, np. wskazując drogę lub wydając przy towarzyszu „dźwięk”, co regeneruje jego moc potrzebną do skoków. Ciekawe jest jednak to, że choć z partnerem można się porozumieć, to owe krótsze i dłuższe, dość niekonkretne dźwięki nie pozwalają na nawiązanie sensownego dialogu (można ewentualnie próbować przetestować alfabet Morse'a). To nadaje całości bardzo nierzeczywisty wydźwięk, a przy okazji świetnie współgra z przesłaniem całości. Bo ta Podróż to metafora (dość prosta i czytelna) czegoś zupełnie innego – a w tym „czymś innym” też miewamy podobne problemy z komunikacją.

Ok, to już chyba limit wypisałem. Tak naprawdę o wszystkim powyżej możecie zapomnieć. Ważne jest tylko to: „Jeśli możecie, musicie w nią zagrać”. Udanej Podróży!

Ocena: 9,5

---

Plusy:

  • oprawa graficzna i dźwiękowa
  • oryginalność
  • przesłaniem
  •  

    Minusy:

  • po jednokrotnym przejściu nie chcę się do gry wracać, by nie popsuć sobie pierwszego przeżycia

  •  


    Redaktor
    Hut
    Wpisów4059

    Obserwujących0

    Dyskusja

    • Dodaj komentarz
    • Najlepsze
    • Najnowsze
    • Najstarsze