23
21.03.2011, 19:50Lektura na 10 minut

Total War: Shogun 2 - recenzja

„Sengoku jidai, wiek kraju pogrążonego w wojnie” – wita nas ponownie Shogun. Sequel pierwszego Total War zachwyca klimatem, dopracowaną rozgrywką i piękną grafiką, a dzięki pomysłowemu multiplayerowi produkcja jest bliska ideału jak nigdy dotąd. To murowany kandydat do tytułu gry roku i jedna z najlepszych strategii ostatnich lat. Przekonuje - martin.


CD-Action

Total War: Shogun 2
Wersja testowana: PC, j. polski
Twórcy: Creative Assembly

Odpalając 11 lat temu pierwszego Shoguna, nie miałem wielkich oczekiwań – ot, jakaś „dziwna” strategia, która wpadła mi w ręce przypadkiem. Gra nieznanego wówczas studia The Creative Assembly na długie lata zawładnęła umysłem moim i milionów graczy, zmieniła też oblicze gatunku, który za sprawą tego tytułu zaczął odchodzić od schematu wyznaczonego przez Age of Empires II. Można roztrząsać, jakie miało to skutki dla gatunku, który wtedy był na szczycie popularności, a dziś znajduje się w całkowitej defensywie. Strategii wychodzi obecnie może kilka rocznie, a naprawdę dobre można zliczyć na palcach jednej ręki, trzy z nich poświęcając na wspominki typu: „kiedyś to były Age’e, Panzery i Command & Conquery...”. Ale nie czas na takie sentymenty, oto bowiem dostaliśmy Shoguna 2, który zagości na naszych dyskach na długie miesiące. Żadna inna strategia nie będzie nam właściwie potrzebna.

Sengoku jidai
Od czasu wielkiej rewolucji, jaką dla serii był Rome, nic wielkiego się w niej nie wydarzyło – no, może poza wprowadzeniem starć morskich w Empire. W Medievalu II, Empire Napoleonie niewiele było nowych rozwiązań, na dodatek powielano stare błędy. Nieco inaczej pod tym względem wypada Shogun 2. Powrót do sprawdzonej scenerii wyszedł grze na dobre, nie brakuje w niej także ciekawych zmian (i nie mam na myśli „rewolucji” w pisaniu tytułu, który z Shogun 2: Total War zmieniono na Total War: Shogun 2).

Wracamy do pogrążonej w wojnie o dominację feudalnej Japonii, by pod sztandarem jednego z dziewięciu rodów zjednoczyć kraj i zdobyć tytuł szoguna. Podobnie jak w oryginale, świat gry składa się z trzech japońskich wysp: największej Honsiu i mniejszych Kiusiu i Sikoku. Geograficznie rzecz biorąc, obszar gry jest mniejszy niż w poprzednich Total Warach. Japonia składa się jednak z ponad 60 prowincji, co w połączeniu ze zmniejszeniem zasięgu ruchu jednostek sprawia, iż nie sposób przejść z jednego jej końca na drugi w ciągu kilku czy kilkunastu tur – zwłaszcza że po drodze napotykamy dziesiątki nieprzyjaznych nam rodów. W miejsce częstych w oryginale prowincji rządzonych przez buntowników pojawiło się bowiem mnóstwo małych państewek. Praktycznie żadne nie skupia się na utrzymaniu swoich granic, ale stara rozwijać i podbijać sąsiadów – sytuacja na mapie cały czas się więc zmienia.

To zresztą jedna z największych zalet Shoguna 2: ten świat po prostu tętni życiem. Z jednej strony to zasługa fantastycznej grafiki. Na mapie strategicznej zachwycają fale rozbijające się o wybrzeża wysp, zielone łąki wiosną, pola latem, złote drzewa jesienią, wreszcie przykryte śniegiem wzgórza zimą. Po niebie latają ptaki i suną chmury, raz za razem zasnuwane czernią dymu z warsztatów rzemieślniczych lub płonących zamków. Z drugiej strony „życie” świata Shoguna 2 zawdzięczamy sztucznej inteligencji przeciwników. Byłem pozytywnie zaskoczony pomysłowością AI oraz przyjmowanymi przez nie taktykami. Komputer potrafił pozostawić graniczną prowincję niebronioną tylko po to, by wciągnąć mnie w pułapkę zastawioną przez liczniejszą od mojej amię skrytą w lesie lub w sąsiedniej krainie (bardzo częste, dlatego warto wpierw robić zwiad agentami – ninja, metsuke lub mnichami). Bardzo dobrze wybierał też moment do zaproponowania lub zerwania paktu dyplomatycznego.

Nie jestem ekspertem w dziedzinie „Sztuki wojny”, ale nowe, napisane na jej podstawie algorytmy AI sprawiają, że kampania w Shogunie 2 jest dużo trudniejsza od tych z poprzednich odsłon serii. Za dowód niech posłuży fakt, że w momencie zajęcia niemal wszystkich prowincji wymaganych do zwycięstwa (w zależności od wybranego typu kampanii jest to 25, 40 lub 60 regionów, w tym Kioto), nie mamy już z górki. Gdy byłem bliski wygranej rodem Date, na początku tury komputer obwieścił mi wydarzenie specjalne: zjednoczenie rodów Japonii przeciwko mnie! Zdradził mnie nawet mój wasal, wbijając nóż w plecy atakiem na wewnętrzne prowincje, które nierozważnie pozostawiłem słabiej chronione. Rozgorzała wtedy prawdziwa wojna totalna na każdym z możliwych frontów, a w podbitych przeze mnie prowincjach wybuchały bunty obalonych rodów – czegoś takiego (i na taką skalę) nie doświadczyłem jeszcze w żadnej części serii! W efekcie tego zjednoczenia moje postępy zostały powstrzymane, nim zaś uporałem się z wrogami, po prostu skończył mi się czas kampanii (rozpoczyna się ona w 1545 roku i w najdłuższym wariancie trwa do 1600, czyli 220 pór roku/tur).


Redaktor
CD-Action
Wpisów1098

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze